Nowa Huta Masters
Nowa Huta Masters w Nowohuckim Centrum Kultury
Zapraszamy do przeczytania rozmowy z Dawidem Decem „Decó” – wieloletnim instruktorem i propagatorem kultury break dance, a także pomysłodawcą wydarzenia Nowa Huta Masters
Bboyingiem zajmujesz się już ponad dwadzieścia lat. Jesteś laureatem wielu prestiżowych konkursów. Zakładałeś grupy taneczne, prowadziłeś treningi i oceniałeś innych. Tańczyłeś przez ten czas w różnych częściach świata – czyli wiesz dużo. W jakiej kondycji jest break dance w 2016 roku?
Dzisiaj jest świetnie, od kilku lat pozycja i reputacja Polski na scenie międzynarodowej jest dobra. Światowa czołówka wypowiada się pochlebnie na temat poziomu tańca w naszym kraju. Ludzie po wielu latach w końcu hołdują prawdziwej istocie bboyingu – kreują swój styl, wymyślają niepowtarzalne numery, które są ich „wizytówką”, jest ciągły progres w dobrą stronę. Bboying nie polega na tym kto się najdłużej zakręci czy dłużej ustoi na jednej ręce, to kreatywność, słuchanie muzyki, reagowanie na nią swoim ciałem, często improwizacja.
Polskie ekipy jak Polskee Flavour, RockaFellaz, Sinior Skład Family, Sztewite Gang czy Raw Bgirls, grupa złożona wyłącznie z dziewczyn, mają dużo sukcesów na poważnych światowych imprezach. Bardzo cieszy poziom tańczących dzieciaków, a przede wszystkim ilość chętnych, to oni będą tworzyć kolejne etapy rozwoju tego tańca.
2 kwietnia w NCK odbędzie się NH Masters – zawody break dance w formule bitw solo. Powiedz kilka słów o istocie tej formuły.
Istota jest jak zwykle jedna – wyłonić najlepszego tancerza konkursu. Termin „bitwy” brzmi trochę niebezpiecznie, jednak są to bitwy taneczne, uczestnicy nie okładają się pięściami, a rywalizują na umiejętności, triki, numery. Podczas pojedynków obowiązuje zasada „no touch”, jakikolwiek kontakt fizyczny jest zabroniony. W skrajnych przypadkach, gdy zawodnicy się popychają lub kopią (często emocje sięgają zenitu) zostają zdyskwalifikowani. Wszystkie bitwy odbywają się systemem pucharowym, tzn.: najpierw jest losowanie par, ustawienie ich w „drabince”, po pojedynku każdej pary jury wyłania zwycięzcę, który przechodzi do następnej rundy, przegrany odpada.
Oprócz konkursu – dodajmy, że z nagrodami – NH Masters to również warsztaty i jak sądzę środowiskowe spotkanie ludzi totalnie zakochanych w tej kulturze. Co może z tego wyniknąć?
Na pewno dużo emocji, prawie wszyscy tancerze mniej lub więcej ale znają się, to tak naprawdę „wielka rodzina”. Pomimo przyjaźni jest jednak wyraźny „duch rywalizacji”, podczas bitw najczęściej pokazują się pazury, potem piątka, wspólna fotka i rozmowy o tańczeniu. Na parkiecie nie ma miękkiej gry, poświęcają się w 100% i wyciskają max możliwości ze swojego ciała, żeby pokonać przeciwnika i przede wszystkim zdobyć szacunek jury, publiczności.
Warsztaty to możliwość podzielenia się swoją wiedzą, swoimi sposobami na dojście do celu. Możliwość skonfrontowania tego co potrafisz z innym metodami. Poznawanie nowych ruchów, sposobów ich uczenia się, same plusy. Każdy kto uważa, że nie potrzebuje się szkolić jest w błędzie. Tym razem swoją wiedzą podzieli się z nami bboy Thomaz, jeden z sędziów Nowa Huta Masters.
Doczekaliśmy się (my – bboye) czasów, kiedy jest wielki wybór imprez, kiedy zaglądniesz do kalendarium, to praktycznie co tydzień coś się dzieje w każdym zakątku Polski. Nie wystarczy zaprosić byle kogo do obsługi i liczyć na to, że wszyscy się zjadą, to nie te czasy. Trzeba zadbać o dobrych sędziów, prowadzących, dj’ów, im to wszystko jest na wyższym poziomie, tym więcej ludzi zainteresuje się tym wydarzeniem i przyjedzie wziąć udział lub pokibicować.
Czy należy się spodziewać, że tegoroczny konkurs stanie się początkiem cyklu?
Mam cichą nadzieję i trzymam za to kciuki. Wszystkie imprezy, które do tej pory organizowałem lub pomagałem przy organizacji (Kontrola Stylu, Stylowy BBoy Jam) stawały się cyklem, ale to było naturalne, nic na siłę. NCK jest wyśmienitym miejscem na tego typu konkursy: potężne zaplecze, możliwości finansowe, marketingowe, wykwalifikowana, doświadczona kadra, która zajmowała się obsługą już niejednego wydarzenia. Takie inicjatywy przyciągają na zajęcia dużą ilość młodych osób, na czym na pewno zależy każdemu centrum kultury.
Czyli należy sobie życzyć, żeby w niedalekiej przyszłości na konkurs przyjeżdżali tancerze z Nowego Jorku i Los Angeles?
Byłoby fantastycznie, przyjazd ludzi z zagranicy świadczy o jakimś statusie imprezy. Wiąże się to oczywiście z większym nakładem finansowym, zakwaterowaniem gości itp., więc póki co kibicujmy pierwszej edycji Nowa Huta Masters, jak wyjdzie należycie, to będziemy się zastanawiać co dalej. Małymi kroczkami do przodu. Jeszcze większą korzyścią dla polskiej bboy sceny byłaby możliwość wzięcia udziału w warsztatach tanecznych z gwiazdami bboyingu ze świata. Przekazywanie wiedzy na temat tego tańca, metodyka nauczania innych i siebie, poznanie metod treningowych od najlepszych to czasem ważniejsze i bardziej wartościowe, niż samo oglądanie ich tańca. Dzięki takim inicjatywom ten taniec jest ciągle żywy, ewoluuje i co kilka lat możemy obserwować kolejny „boom na break dance”.
Oprócz tańca zajmujesz się również muzyką.
Muzyka i taniec to ojciec i matka, to zawsze szło dla mnie w parze. Odkąd poznałem sampling i zorientowałem się, że mogę robić muzykę bez umiejętności grania na instrumencie, pochłonęło mnie to totalnie. W 2005 r. debiutowałem z moją ekipą Stylowa Spółka Społem albumem „Powrót do Przeszłości”. Dorobiliśmy się potem dwóch produkcji pod tym szyldem, wydanych własnym sumptem i postanowiliśmy sobie zrobić „przerwę”. W 2012 r. powstali Szpilersi – Panda na perkusji, Dj Sad Man na gramofonach i ja jako mc i producent. Pod skrzydłami Maxflo Lab ukazały się dwa nasze albumy – „zDECydowanie” i „Luźna Szpilerka” mixtape. Trzecia, już gotowa płyta czeka właśnie na nagranie klipów i na premierę. W międzyczasie zmajstrowałem z Dj Dobrym Kickiem materiał „Funky Fachowcy”, który oiczywiście gorąco polecam. Wszystko o czym mówię jest oczywiście „googlowalne”. Mógłbym jeszcze powiedzieć coś na temat mojego projektu BLE (BreakS, LoopS & EditS), ale to już bardziej historia bboyowo/muzyczno/diggerska. Trochę jak winylowa „Jaka to Melodia” z breakami, samplami i pętlami muzycznymi pod „bboy tempo”.
W czerwcu zeszłego roku w NCK miała miejsce premiera pierwszego w Krakowie spektaklu w stylu break dance – Kronika Polskiej Kinematografii, w wykonaniu założonej przez ciebie Grupy ClassSik. Co się dzieje z tym projektem i jakie będą następne?
ClassSick to zbieranina moich najlepszych lub najlepiej zapowiadających się uczniów, z którymi postanowiłem zrobić coś więcej. Same treningi i zdobywanie nowych umiejętności, nauka nowych ruchów jest satysfakcjonujące, jednak prawdziwa istota tańca to ulica, klub, scena, ludzie reagujący na żywo na Twoje popisy, to daje ogromnego kopa i nakręca do jeszcze większej pracy nad sobą. To był jeden z głównych powodów, dlaczego zdecydowałem się na zrobienie przedstawienia. Nie chciałem, żeby moi uczniowie ograniczali się tylko do „samotnych treningów”, niech poczują „głód sceny”, zadowolenie z dobrze wykonanej roboty.
Poza tym sam brałem udział w tworzeniu kilku teatralnych widowisk i zawsze chciałem zrobić „bboy spektakl”, widowisko w całości zrobione przez tancerzy. Dzięki NCK udało się zrealizować ten pomysł i wyszło świetnie. Do tej pory udało nam się zagrać dwa razy, w marcu szykuje się kolejny (w krakowskim Muzeum PRL) i 29 maja w naszym mateczniku czyli NCK.
Kronika Polskiej Kinematografii to ukłon w stronę „muzyki z telewizora”, teraz przygotowujemy kolejne widowisko. Tym razem bierzemy na warsztat muzykę poważną, wzbogaconą o rock i funk. Nowe wykonania klasycznych utworów ubrane w bboy footworki, freezy i spiny, premiera jest przewidziana na koniec października. Wpadajcie, zobaczcie jak na scenie dogadują się tancerze w wieku 8 – 38 lat.