Stanisław Tabisz – „Mała retrospektywa”
15 stycznia – 28 lutego 2015
budynek B
GALERIA CENTRUM. Obrazy i rysunki Stanisława Tabisza zaliczane są do nurtu surrealistycznego. Artysta tworzy wizyjne pejzaże przeniknięte atmosferą baśni, snu i magii. Szczególnie interesujące są jego obrazy malowane nasyconymi błękitami i zieleniami. Ozdobna linia, często kapryśna i splątana w rysunkach, pełni ważną, porządkującą rolę w kompozycjach barwnych.
15 stycznia – 28 lutego 2015, budynek B
Obrazy i rysunki Stanisława Tabisza zaliczane są do nurtu surrealistycznego. Artysta tworzy wizyjne pejzaże przeniknięte atmosferą baśni, snu i magii. Szczególnie interesujące są jego obrazy malowane nasyconymi błękitami i zieleniami. Ozdobna linia, często kapryśna i splątana w rysunkach, pełni ważną, porządkującą rolę w kompozycjach barwnych. Częstym motywem obrazów Tabisza jest magiczny pejzaż, w którym pojawiają się chimery, przeskalowane owady i mityczne jednorożce. W niewielkich formatowo rysunkach artysta podejmuje wątki figuralne i portretowe w rozrastających się i powracających cyklach. Jest autorem wielu cykli rysunków: Pozy i celebry (1999), Rysunki 1987-1999 (2000), Smoki, chimery i inne rysunki… (2002), Księżniczki (2003), Kobieta odwrócona plecami… (2004), Chrystus frasobliwy (2009), Miniatury etiopskie (2009) i Biskupi podhalańscy (2010).
Stanisław Tabisz urodzony w 1956 roku w Domaradzu (Podkarpacie). Absolwent Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych im. Stanisława Wyspiańskiego w Jarosławiu (1971–1976). Odbył studia na Wydziale Grafiki (1977–1978) oraz na Wydziale Malarstwa (1978–1982) Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie. Studiował malarstwo w pracowniach doc. Zbigniewa Kowalewskiego, prof. Tadeusza Brzozowskiego i prof. Juliusza Joniaka, a rysunek w pracowni prof. Zbyluta Grzywacza. Dyplom magisterski zrealizował w pracowni prof. Juliusza Joniaka (1982). Od 1983 roku pracownik dydaktyczny ASP w Krakowie. Był asystentem w Pracowni Malarstwa prof. Zbysława Marka Maciejewskiego. Od 2000 roku prowadzi Pracownię Malarstwa II na Wydziale Grafiki ASP w Krakowie. W 2005 roku otrzymał tytuł profesora.
Zajmuje się malarstwem, rysunkiem, scenografią, krytyką sztuki. W latach 2002–2008 pełnił funkcję dziekana Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. W 2012 roku został wybrany rektorem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.
W latach 1983–1988 występował w kabarecie Piwnica pod Baranami, m.in. współtworząc (z Kazimierzem Madejem) scenografię podczas koncertów zagranicznych zespołu. Autor scenografii do koncertów Zbigniewa Preisnera, m.in. Moje kolędy na koniec wieku w Starym Teatrze w Krakowie (1999) oraz w Teatrze Narodowym w Warszawie (2000). W latach 1994–1999 był sekretarzem Zarządu Głównego Związku Polskich Artystów Plastyków w Warszawie. W latach 2002–2014 pełnił funkcję prezesa ZPAP Okręgu Krakowskiego.
Autor ponad 50 wystaw indywidualnych malarstwa i rysunku, m.in. w: Krakowie, Rzeszowie, Krośnie, Częstochowie, Tarnowie, Zielonej Górze, Dębicy, Sandomierzu, Gorlicach, Nowym Sączu, Bydgoszczy, Lublinie, Ostrowcu Świętokrzyskim, Siemianowicach Śląskich, Busku - Zdroju, Olsztynie, Kielcach, Mikołowie, Norymberdze, Hilden, Lipsku, Hanowerze, Eltville, Husum. Brał udział w ponad 150 wystawach zbiorowych malarstwa i rysunku w Polsce i za granicą. Autor i współautor koncepcji wystaw problemowych i poglądowych: Nowa sztuka ze starego Krakowa – Darmstadt, Krakowski spleen – Warszawa, Martwa natura – pierwsza dama sztuki – Kraków. Pomysłodawca i kurator Nagrody im. Witolda Wojtkiewicza przyznawanej przez Zarząd ZPAP Okręgu Krakowskiego. Redaktor Informatora ZPAP Okręgu Krakowskiego; od 2012 roku redaktor naczelny Wiadomości ASP.
Opublikował kilkaset artykułów i recenzji na temat sztuki, m.in. w Czasie Krakowskim, Architekturze & Biznes, Dekadzie Literackiej, Dzienniku Polskim, Głosie Plastyków, Pokazie, Arteonie, Zeszytach Naukowych ASP w Krakowie, Wiadomościach ASP, w miesięczniku społeczno-kulturalnym Kraków.
Stanisław Tabisz
Wszystko, co najważniejsze…
Czas, który weryfikuje dokonania w sztuce, wymusza niejako od artysty, w pewnym słusznym już wieku, decyzje ważne i ostateczne. W miarę spełniania i domykania się losu oraz kodu przeznaczenia, ukryty w każdym człowieku wewnętrzny zegar wręcz żąda jasnego wyboru i zdecydowanego określenia tego, co jeszcze zostało do zrobienia z rzeczy najważniejszych… Wszystko, co najważniejsze, zostaje wtedy świadectwem wartości i niekiedy kunsztu, którego bezwzględnie wymagano przez tysiąclecia historii sztuki, mając w absolutnej pogardzie i lekceważeniu wszelakiego rodzaju relatywizmy oraz strategiczny chaos w kryteriach wartości, służący co najwyżej miernocie…
Najdalej zaszedłem w rysunku, chociaż dość późno uzyskałem swobodę w malowaniu, dopiero wtedy, kiedy poświęcałem temu zajęciu więcej uwagi i czasu. Rysunek jednak okazał się, w moim przypadku, najlepszym narzędziem rejestrowania emocji i podążania za gorączką wyobraźni, a także głodem wolności i żądzą absolutnego nieograniczenia. Kilka lat temu zdecydowałem się na eksperyment wykonywania tysięcy rysunków, późną nocną porą, aby w izolacji, a zarazem w szybkim tempie i możliwie krótkim czasie przerobić wszelakie warianty tego samego motywu i przebić się do nowych, twórczych przestrzeni, przezwyciężając, w pewnej absurdalnej walce z samym sobą, samozachowawcze ograniczenia i kompromisy. Podejrzewam, że podobnie postępują niektórzy naukowcy. Krople cierpliwie i nieprzerwanie drążą skałę, aż w unicestwionej szczelinie materii pojawi się światło…
Najbardziej wyczerpująco i dogłębnie potraktowałem cykl rysunków Chrystus Frasobliwy, aby wcześniej i potem zajmować się także rysowaniem jednorożców, smoków, chimer, księżniczek, kobiet odwróconych plecami, miniatur etiopskich, portretów syna Dominika, wizerunków świętych, biskupów podhalańskich itp. Obrazy akrylowe na płótnie i papierze powstawały równolegle, ale rzadziej. Zawsze brakuje w nich figury ludzkiej. Stan mojej duszy to pejzaże magiczne, pejzaże z zarodkami, czasami zwierzęta fantastyczne, owady łąkowe, dziwne hybrydy, jednorożce i ciągoty ku czystej formie, ku abstrakcji organicznej i geometrycznej: owale, romby i prostokąty, pomalowane jajo w kratkę czy kolorowe ciągi kulek w układach pasmowych, nazywane ostatecznie dniami, których nie znamy…
Z perspektywy wielu lat zajmowania się rysunkiem i malarstwem, a także dydaktyką artystyczną, czasami bardzo intensywnym pisaniem o sztuce, nie znajduję nic innego i ważniejszego od koncentracji w pracowni (podobnej do zanurzania się w głębinach), koncentracji kontynuowanej jak najczęściej, z regularną konsekwencją, ale i z szerokim oddechem oraz bystrym okiem, rzucanym na odmienność, egzotyczność, inność, rozmaitość ludzi i świata – spoza naszego, bliskiego zasięgu. To jest owa obsesja, skupianie siebie w soczewce doznania i kreacji, którą Jerzy Nowosielski określił całą historię sztuki, kiedy powiedział: „historia sztuki to historia obsesji”. Wszystko, co najważniejsze dla artysty, to szczęśliwe chwile zwycięstw nad samym sobą w pracowni i długie seanse wytężonej pracy! Ale trzeba także pamiętać, że nieodzowna energia i ustawiczne zasilanie, bijące od żywych źródeł inspiracji dla sztuki, możliwe jest tylko dzięki intensywnemu, realnemu życiu oraz nie mniej intensywnej pracy twórczej. Tylko autentyczne, egzystencjalne, głęboko świadome doświadczenie człowieka dostarcza tego paliwa, które może zadziwić i zadziałać olśniewająco na innych ludzi poprzez stworzone dzieło. A nadzwyczajne możliwości… odkrycia… oryginalność… determinujące warunki narodzin i dorastania… Na początku nie zależą od nas. One są darem natury, iskrą od Boga, predyspozycją, talentem, instynktem kreacji i koncertem zachwycających dźwięków dla świadomości wyostrzonych na specjalne bodźce zmysłów… Dopiero potem jesteśmy w stanie wykreować wszystko… Wszystko, co dla nas w życiu stało się najważniejsze!
Sztuka zamienia zwykły i pospolity dramat nieuchronnego podążania ku śmierci w cudowny stan harmonii i zachwytu, ale przecież także kumuluje inne wrażenia i przeżycia, nawet te skrajnie negatywne i przygnębiające, obrzydliwe i tragiczne, przeciw wszelkim radościom, orzeźwiającej nadziei i wierze w życie wieczne. Stąd biorą się – także dla sztuki, wyrażanej poprzez szlachetną istotę człowieczeństwa – nieskończone możliwości oddziaływania, ujęte w trwałą formę, a czasami w dojmujące piękno poetyckiej magii, za którą stoi potrzeba spotkania się z drugim człowiekiem oraz tęsknota za absolutną prawdą i niemożliwym ocaleniem…
Kraków
9–10 grudnia 2014
Joanna Gościej-Lewińska
Obraz pozostaje i trwa
Stanisław Tabisz to postać w krakowskim pejzażu znana i bez wątpienia nadzwyczajna – człowiek wielkiej energii i pracowitości, imponującej wiedzy, ogromnej wrażliwości, z rzadko spotykaną otwartością i życzliwością dla ludzi. Do tego piekielnie wręcz utalentowany! Pisze rozprawy naukowe, naucza, kieruje uczelnią, organizuje wydarzenia, angażuje się w sprawy środowiska artystycznego, układa poezje, występuje, muzykuje, śpiewa. Przede wszystkim jednak – ogląda otaczający go świat i opowiada o nim poprzez sztukę. Sztukę bardzo osobistą, wysmakowaną, chwilami pogodną i liryczną, chwilami zaś refleksyjną, wręcz bolesną. Sztukę wykraczającą poza codzienność, trochę oderwaną i tajemniczą, żyjącą własnym rytmem, jakby zawieszoną w innym wymiarze…
Trudno opowiadać o twórczości kogoś, kto sam jest jej błyskotliwym interpretatorem. A tak właśnie jest w przypadku Stanisława Tabisza, który w sferze rysunku, grafiki czy malarstwa porusza się z lekkością i swobodą, odwołując się zarówno do szeroko pojętej tradycji kultury, jak i do współczesności, uwodząc erudycją w swoich esejach czy wypowiedziach dla mediów. Świadectwem głębokiego przekonania o sile sztuki, także o ważnej roli artysty, są poezje inspirowane pojedynczymi dziełami. (…) Malarz odchodzi / Stojąc bokiem kieruje się w głąb obrazu / rzuca nam / jak zawsze dyskretnie / ostatnie spojrzenie… / Jest pewien że nie zauważymy tego / że to w tej chwili dla nikogo nie ma żadnego znaczenia / ale obraz / pozostaje i trwa / – czytamy w wierszu napisanym do obrazu Zbysława M. Maciejewskiego Ostatni autoportret. Piękne…
Stanisław Tabisz – Autor wystawy, na którą tu zapraszamy – jest zatem artystą świadomym tego, co tworzy, dlaczego i co chce przekazać (pomijając naturalne u każdego twórcy wątpliwości i zawahania). Jest także pewien tego, w jaki sposób to robi. Chodzi o warsztatową pewność, precyzję operowania kreską, światłem i plamą, czystość kompozycji i konsekwencję formy. Jest w tym i rzetelność doświadczonego pedagoga, i poczucie powinności wobec odbiorcy.
To również – co często sam Tabisz podkreśla – genetyczny, znaczony całym życiem szacunek wobec każdej pracy, jakiej się podejmuje.
Ale sztuka, ta prawdziwa sztuka, to przecież coś więcej niż zręczne posługiwanie się ołówkiem, cienkopisem czy pędzlem. To intuicja, emocje, ulotne nastroje, zachwyt i obrzydzenie, radość i ból, to senne wizje, rozrzucone i wciąż na nowo składane skrawki rzeczywistości. To obraz mentalnej konstrukcji człowieka, jedynej i niepowtarzalnej. Bez owych duchowych źródeł, impulsów, sztuka – w każdej fizycznej postaci – pozostaje pusta.
Dla Stanisława Tabisza tworzenie – nie mam co do tego wątpliwości – jest także imperatywem wynikającym nie tylko z potrzeby wypowiedzenia swoich przeżyć, ale też z poszukiwania azylu, własnego wymiaru intymności. I wierzę mu, gdy mówi, że nie wszystko, co wychodzi spod jego ręki, gotów jest pokazać – że wiele pozostawia tylko dla siebie. Zapewniam jednak, że zgromadzone w Galerii NCK prace, będące retrospektywnym przeglądem jego dorobku, są odkryciem sztuki najwyższej próby. Być może dla niektórych zaskakującym.
Kraków
18 grudnia 2014
Wystawa czynna od 15 stycznia do 28 lutego.
wstęp wolny
informacje: tel. 12 644 02 66 wew. 25
pok. 202, bud. A
Środa, 21.01.2015