ZAUWAŻONE. 3 ARTYSTÓW, 3 TECHNIKI, 3 SPOJRZENIA
Wojciech Plewiński – fotografia
Katarzyna Wierzbowska-Slaska – malarstwo
Maciej Plewiński – grafika – heliograwiury
Wernisaż wystawy – 9 czerwca (środa), g. 18.00
wystawa czynna: 8 czerwca – 1 sierpnia 2021 r., Szara i Czarna Galeria CENTRUM
Taki tytuł ma ta wystawa. Pomyślana przez malarkę Katarzynę Slaską na kształt tryptyku, którego boczne skrzydła stanowią fotografie Wojciecha i Macieja Plewińskich zaś sedno, zwornik obu czarno-białych zjawisk utrwalonych na papierze stanowią Jej „barwne” światy. Z określenia „barwne” jeszcze się usprawiedliwię. Zapewne Katarzyna miała powód by zbudować taką a nie inną całość ekspozycji.
Tak jest zawsze z kuratorkami. Buszują w pracowniach, po szufladach i portfoliach by poukładać sens, lub sensy jednoczyć z jakiegoś powodu. Niekiedy są to sensy wyimaginowane lub po prostu według własnego widzimisię. Bywa, że zajmujące, czasami z tezą o niczym.
Ale jeśli się zna artystów nie od dziś i każdy omal skrawek ich dokonań to sprawa ma się z goła inaczej. W otoczeniu czyichś pasji, serdecznym i bezinteresownym rośnie się samemu.
Nabywa się odwagi do mówienia, pisania, składania nut i wierszy, kresek i plam na własny rachunek. Nigdy nie będzie się samotnym i nikim! To wielki komfort, być obdarowanym, mieć zagwarantowane bezpieczeństwo do prawa mówienia o świecie swoim własnym językiem.
Na początku jest Wojciech Plewiński – historia polskiej i światowej fotografii.
Przyglądający się pięknym paniom, zwykłym i niecodziennym ludziom, miastom i horyzontom przez dziesiątki lat.
To omal z zasady lub w przewadze nasz, polski świat lub ten nam w reparacjach powojennych i w wyniku przymusowych przesiedleń dany. Dorobek artystyczny Wojciecha Plewińskiego jest ogromny a świat jego zdjęć osobliwy; lekki a niepozbawiony zamyślenia. Dziś oglądamy na internetowych stronach całe poskładane w serie miasta, miejsca i ludzi. Są niekiedy zabawne.
Karmią się i nas absurdem sytuacyjnym.
Lecz kuratorka postanowiła odnaleźć i pokazać na wspólnej wystawie jeszcze inne Jego światy.
Zauważone to także Jego zdjęcia, poukładane w serię, która powstaje od ponad sześćdziesięciu lat. Czym są? Odpryskiem od wielu podstawowych, niezniszczalnych zamiarów i czynów? Może oddechem, chwilą ciszy?
Pozamykane, zamurowane okna i drzwi, bo ich tu już nie ma. Ruina, drewniana chałupa, stare domy i obok jeszcze być może żywe drzewo, suszące się pranie, – więc jednak ktoś tu jest, mieszka. Oczodół samotnego okna pośród wielkiej ceglanej ściany kamienicy, przez które ktoś chciał coś widzieć lub wpuścić do wnętrza światło. Piękna perukarnia na dostojną niedzielę, wielkie zgrupowanie reflektorów i siła słupów energetycznych absurdalnie zjednoczonych z „Maryjką” na cokole mówiącym o czymś, co po ludzku istotne, bo wewnętrzne.
Fotografie o tym, co niegdyś, ale już nie dziś. O tym, że tu był Bar Mleczny, tam Sklep Komisowy i Galanteria, schody zjedzone przez ludzki tu czas. Pojedynczość i samotność człowieka i zaskakujące oczekiwanie kotów i znudzenie psa.
Z a u w a ż o n e, bo przeżywane jakby mimochodem, obok radości życia.
Zostają w pamięci na długo.Pośrodku tryptyku jest Ona, Katarzyna Slaska.
Gdziekolwiek by nie była; na Długiej, Salwatorze, w Nowym Orleanie, Wenecji, Rzymie czy Kairze Kasia patrzy i odnajduje… to samo. Jakby to, co widzi wszędzie było podobne, omal identyczne.
A może jest inaczej? – Może to Ona nosi te zobaczone obrazy od dawna w sobie? Teraz (od lat) przemieszcza się w na ogół ciepłe, upalne południa świata, w słońce i widzi je… pełne nasycenia wielobarwnością, zróżnicowaniem faktur i swoistą równowagą kompozycji.
Ma przy tym niecodzienny dar harmonizowania obecności na płótnie rysowania i malowania jednocześnie. Cienka kreska ze swadą opisuje kształty, bawi się rytmem okien i okiennic, sprzeciwia plamom i fakturom, pilnuje pionu i poziomu, stabilizuje dynamikę całej reszty nawet wówczas, gdy w upalnym słońcu wygrzewają się koty, różowa doniczka, konik na biegunach, susząca się bielizna i jamnik, którego nawet nie jestem w stanie odnaleźć, bo zapewne przed słońcem ukrył się w cieniu.
W zasadzie i niezależnie od tego czy kameralne formatem płótna i te większe są zbliżone proporcjami do kwadratu czy rozciągnięte w poziomie lub pionie stają przed oczami i omal w tej samej odległości.
Mają stać się fragmentem, częścią całości. Jej obrazem zauważonym… wszędzie gdzie spojrzy.
Nie. Wszędzie gdzie chce swój obraz zobaczyć. Wszędzie gdzie widzi… to samo.
Czym jest ten zobaczony i zatrzymany w kadrze obrazu Jej świat?
Czy tylko lub aż romantycznym urokiem destrukcji, odrapanych fasad, odpadających naskórków kamienic? resztek graficiarskiego pisania po murach? rozbielonych plam barwnych, które utraciły swą kolorystyczną bezczelność stając się zwłaszcza w ostatnich Jej płótnach : Pies i kot, Srebrny Pan, Błękitne Miasto i Przy pustyni omal abstrakcyjnym w formie ekwiwalentem realności.
Katarzyna nieuległa ślicznościom przesłodzonych zaułków, których fotografie można nabyć za jakieś drobne na każdym omal rogu kamienicy czy placyku. Ona odwraca się od tego i patrzy na… opustoszałe, naznaczone czasem ślady życia. Bo w tych domach, kamienicach ktoś mieszkał, ktoś żył, może jeszcze tam jest schowany za żaluzjami.
Nie ma ludzi w świecie obrazów Kasi. Powie ktoś; nic dziwnego jest sjesta, odpoczywają.
Ale to nie tak, to chyba nie całkiem tak.
Obrazy są dane nam prosto w oczy, omal beż żadnej perspektywy jakby artystka chciała powiedzieć; macie to! I patrzcie. No, więc; czy one są tylko o wielobarwności, zróżnicowaniu faktur, jakie z całą poetyką wydobywa boczne światło słońca?
Więc może to nie całkiem sjesta? Może to jest tym, co po nas zostaje. Co zbudowaliśmy niegdyś, gdy mieliśmy siłę młodości i wiele lat wstecz. To nie są też ruiny Aleppo, Warszawy, Drezna czy pozostałości po kataklizmach, bo być tu na tych obrazach nie miały.
Jest na tych płótnach niewątpliwie sentymentalnie, ale też wyjątkowo, bo z własnym od siebie zadanym pytaniem o czas, jego bieg ku nostalgii, ale też zamyśleniu się nad przemijaniem.Maciej Plewiński i jego heliograwiury są zaledwie cząstką Jego wspaniałego dorobku spotykają się tu w jakimś spodziewanym sensie, łączą się ze światem obrazów Katarzyny Slaskiej i Wojciecha.
Tu, ten szczególny rodzaj użytej techniki fotograficznej sprawia, że nasze oko rozpoznaje bardziej materię rysunku i czarnobiałą grafikę niż zdjęcie. Mocna materia, głęboki kontrast, mrok i tylko niekiedy światło. Tu też jak u Kasi patrzymy omal zawsze na wprost w osiowe centrum dzieła na bezludność domów, na fasady, bramy i okna.
Od dawna linieją, są chropowate resztkami rytmów cegieł i plam z jeszcze nie odpadłych do końca tynków i farb. Niekiedy pojawiają się na nich ślady życia publicznego, społecznego; resztki ogłoszeń, afiszy, plakatów i napisów zamalowywanych.
Okna są zamknięte, zakratowane i zamurowane, bramy też domknięte stalowym ciężarem i od dawna nie można się przez nie dostać do wnętrza. Zamurowanie stwierdza; nie tędy już droga. Dostawiona do okna drabina i tak nie pozwala zaglądnąć do środka.
Po sklepie i jego właścicielach pozostał wyszczerbiony napis reklamy. Leje deszcz. Jest mrocznie, smutnie, dramatycznie i nas już tu nie ma. Pozostały jak „ciche życie” resztki naszej obecności. Przyścienne martwe natury, niby naczynia, niby zabawki i coś, co mogło się jeszcze do czegoś przydać. To nawet nie Dostojewski, to Beckett!
Gdyby nie… światło snujące się jakby bez wyraźnego powodu po fakturach murów, jaśniejące w ostatnim planie pejzażu czy wdzierające się do wnętrza domu przez zalewie uchyloną bramę.
O tym jest ten tryptyk zauważenia? Dlaczego kuratorka w osobie Katarzyny Slaskiej rozpisała swój zamiar na taki właśnie tercet? Czy to jest nasz koniec? Może jest jednak…– Adam Brincken, Zakopane, Harenda 12.05.2021 r.
Katarzyna Wierzbowska-Slaska – zajmuje się malarstwem sztalugowym, projektowaniem graficznym, tworzy lampy artystyczne. Jej obrazy znajdują się w zbiorach prywatnych w USA, Kazachstanie, Belgii, Szwajcarii i w Polsce.
Wojciech Plewiński – urodzony w 1928 roku w Warszawie. Studiował na Wydziale Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej. Członek ZPAF oraz FIAP. Współpracował z Tygodnikiem Powszechnym, tygodnikiem Przekrój, z Wydawnictwem Muzycznym. Autor zdjęć do ponad 800 spektakli w teatrach: Rapsodycznym, Starym, im. J. Słowackiego, Ludowym w Krakowie, Narodowym w Warszawie, Polskim we Wrocławiu, im. St. I. Witkacego w Zakopanem. Twórca wielu cykli fotograficznych. Wystawy zbiorowe i indywidualne w Polsce i za granicą, między innymi w Niemczech, we Francji, w Austrii, Wielkiej Brytanii, Szwecji, we Włoszech, w Meksyku, Hongkongu. Jego prace znajdują się między innymi w Muzeum Sztuki w Łodzi i Muzeum Narodowym we Wrocławiu. Odznaczony złotym medalem za fotografie teatralne w Nowym Sadzie (1968, 1971), medalem za cykl Starzy ludzie w Madrycie (1969), I nagrodą prasową za fotograficzny reportaż Jan Paweł II w Polsce (1979). W 2011 ukazał się jego album Szkice z kultury. W roku 2016 Wydawnictwo Znak opublikowało Migawki – wspomnienia fotografa. W roku 2018 ukazał się album Plewiński – Na scenie. W 2017 został odznaczony srebrnym medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis. W 2018 otrzymał Nagrodę Miasta Krakowa oraz medal Cracoviae Merenti.
Maciej Plewiński – autor heliograwiur
W budynku NCK obowiązują:
Procedury bezpieczeństwa w Nowohuckim Centrum Kultury w czasie epidemii SARS-COV-2.
Uprzejmie prosimy o ich przestrzeganie oraz stosowanie się do instrukcji pracowników NCK.