Warsztaty grupy krytycznej w ramach 2. Edycji KRAKOWSKIEGO FESTIWALU TAŃCA 2022
“Café Müller” – Dominik Więcek
3.08.2022r., Studio KCC
MEIN LIEBLINGSGERICHT IST APFELSTRUDEL
Darya Lysenka
Jadę w tramwaju, kiedy piszę do ciebie ten list. Trzymam w rękach wiele kartek, moich notatek, pomocników, które wprowadzają mnie w wielkie zakłopotanie, nie wiem jak zacząć. Okej, może spróbuję od początku.
Dzisiaj, 3 sierpnia 2022 roku, poszłam na spektakl „Cafe Müller” Dominika Więcka, odpowiadającego za pomysł, choreografię i jej wykonanie. Włożyłam piękną czerwoną suknię. Mimo wszystkich moich starań zajęłam drugi rząd, zamiast pierwszego, na co czułam się bardzo obrażona, moja szyja też. Światło zgasło i zaczęliśmy czekać. Długo czekać. I. Tupot, tysiące, miliony, miliardy nóżek zaczęły tupotać w ciemności. A, sorki, tylko dwie nóżki. Tancerz wyszedł za drzwi. Wszedł. Pobiegł do innych drzwi. Wyszedł. Rozbawiło to wszystkich, mnie też. Biegał w ciemności i bardzo grał swoim oddechem. Nie było muzyki, były dźwięki uderzeń o ściany i jęki. Tragizm polegał na tym, że nie mógł się wydostać, był w pułapce, komizm na tym, że biegał tak długo, że zaczęliśmy rozumieć, w których drzwiach się pojawi.
Po bieganiu wrócił i schował swoją głowę w palto. Przyrzekam, wyglądał jak struś, tylko nie z twarzą w piasku, a w płaszczu. Od razu pomyślałam o grze w chowanego. Potem zdjął jeden ze swoich bucików na obcasach, podniósł go do siebie pod płaszcz.
—Entschuldigung.
Zaczął z kimś bardzo ciekawą rozmowę ”buto”foniczną. Nie słyszałaś tego akcentu, ale gra głosem była przezabawna, chyba nie jestem w stanie tego opisać. Światła się zapalają ciepłą żółcią, zaczynamy słyszeć muzykę, dynamiczną, taneczną, szczęśliwą, podobną do boogie-woogie, swingu czy lindy hopu. Zdejmuje czarny, ciężki płaszcz. Taniec się zaczyna! Śmieszne, kokieteryjne, żywe ruchy. Bierze to miotłę, to mikrofon. I podchodzi do ludzi, i zaczyna ich pytać.
– Entschuldigung, was ist dein Lieblingsessen?
Musiałabyś widzieć moją twarz, tak się cieszyłam, że nie siadłam w pierwszym rzędzie.
–Entschuldigung, konnen Sie wiederholen: ich komme aus Polen.
–Ich komme aus Polen.
–Tut mir leid!
Fajny żart, co nie?
Wyszedł znów, ale wrócił od razu z dużym człowiekiem z kartonu. Postawił JĄ w kącie sali. Mówił po niemiecku i zrozumiałam go tak: „Ona jest moją mamą i w dziedzictwie zostawiła mi taniec”. Tą kobietą była Pina Bausch. Znów zaczął tańczyć. Ciekawił mnie ten mrok na początku, dla mnie to ciemne pomieszczenie było wnętrzem jego głowy. Przed kim jeszcze można tak zaciekle uciekać, jak nie przed samym sobą? Ale nie, otwiera się w tańcu. Pozwala sobie na bycie sobą. Pokonuje siebie i swe demony. Odwraca się do nas, macha ręką na pożegnanie. Odchodzi z uśmiechem na twarzy.
Drzwi się nie otwierają.
Światło zaczyna migać, muzyka przybiera dziwne kształty. Tańczy, a jego twarz i rude włosy zaczyna pokrywać mrok. Wszystko znów ogarnia ciemność.
„I was born by the river”
On stara się walczyć, on stara się być silny, podporządkować sobie ten dziwny świat, zrozumieć jego zasady. Stara się dać z siebie wszystko, wszystko, co tylko istnieje, swój głos, swoje ciało, ale już dawno temu wszystko oddał. Musi się zmierzyć ze swoim strachem, wstydem, paniką, tęsknotą. Znów stara się znaleźć wyjście, znów bije się o wszystkie ściany, ale nie może go znaleźć. ONA naciska na niego, ONA patrzy. Reflektor się zapala, kształtując koło światła na środku sali.
„It’s been a long, a long time coming, but I know
A change gonna come
Oh yes it will”
Obnaża twarz tancerza. Widzimy jego błyszczące oczy, jego zgiętą postawę, jego drżące dłonie, słyszymy jego ciężkie oddechy. On czuję strach, ja czuję strach, on czuję wstyd, ja czuję wstyd, on czuje ciężar, ja czuję ciężar. Jeszcze tego do końca nie przeżył, nie zwalczył, tylko jeszcze bardziej zamyka się w swej postawie, w swej ciemności, w swym bólu. Zaczyna tańczyć. Jego najpierw wolne, zmęczone ruchy kształtują burze, sztorm. Chmury gęstnieją. Zanurza się coraz głębiej, robi głębsze spirale swoim ciałem. Przeżywa to tysiące, miliony, miliardy razy. I.
„It’s been a long, a long time coming, but I know
A change gonna come
Oh yes it will”
Podnosi prawą rękę do swego obojczyka, stają się z NIĄ w jakiś sposób podobni, bardzo podobni. Reflektor świeci jak księżyc, kiedy sztorm zaczyna się uspokajać. Narzuca na jej ramiona czarne palto. Reflektory znów gasną w ciepłej ciemności. Drzwi się otwierają. Turkusowa tkanina rozwija się jak małe fale na morzu. Widzimy jego twarz, jego oczy, błyszczą. Opisać nie mogę tej gry aktorskiej, którą zademonstrował. I słychać tylko tupot tysiąca, miliona, miliarda nóg, który oddala się od nas coraz dalej i dalej.
Myślę, że człowiekowi potrzebna jest odwaga, żeby pokazać swoje demony publiczności. O wiele łatwiej jest zanurzyć się w promieniującą radość, niż w ból i smutek. Najstraszniejszym jest przestać słuchać głosu rodziców w swojej głowie, autorytetu, który mówi, że nie jesteś wystarczająco idealny. Sądzę, że musisz obejrzeć ten spektakl, przecież dużo twórczych ludzi zderza się z problemem, że trzeba stać przed rażącym światłem reflektora. Trzeba zmierzyć się ze strachem i pokonać swego największego przeciwnika, samego siebie. Powodzenia ci w twojej twórczości i niełatwej drodze.
Całuję i przytulam.
Od Daryi Lysenki
Do Piny Bausch.
„Café Müller” – Dominik Więcek
Koncepcja, choreografia, wykonanie: Dominik Więcek
Muzyka: Przemek Degórski
Reżyseria oświetlenia: Klaudia Kasperska
Kostium: Nikola Fedak (projekt), System mody / Serafin Andrzejak (wykonane)
Konsultacje językowe: Joanna Pędzisz
Konsultacje w zakresie sztuk walki: Patryk Kołodziejski
Zdjęcia: Maciej Nowak
Producent: Centrum Kultury w Lublinie w ramach Projektu Przestrzenie Sztuki
Wsparcie prac badawczych: Tanzrecherche NRW, Theater im Pumpenhaus, Tanzfaktur Köln, Folkwang Universität der Künste, Lubelski Teatr Tańca
Spektakl prezentowany 3.08.2022 w ramach Krakowskiego Festiwalu Tańca w Nowohuckim Centrum Kultury (Studio KCC).