Przymierze z ciałem – Sylwia Sarzyńska
Recenzja spektaklu „Błogo” w chor. Ramony Nagabczyńskiej powstała podczas warsztatów krytyki w ramach Krakowskiego Festiwalu Tańca 2024.
PRZYMIERZE Z CIAŁEM
Sylwia Sarzyńska
Natura nie znosi próżni. W obszarze obcowania z wytworami kultury – takimi jak choćby performans – ta „skrzydlata” konkluzja przychodzi niczym pomocna dłoń obudowująca wszystko w różnorakie konteksty. Należy wziąć pod uwagę zarówno te bezpośrednio zwarte w omawianym dziele, jak i te, które przychodzą na myśl, kiedy ma się ambicje zaostrzyć apetyt potencjalnego widza. Z przekory zaproponuję skierowanie krytycznych wektorów na ten drugi wariant.
Sytuacja wygląda tak: Idziemy do bliżej niesprecyzowanego celu. Długim, krętym korytarzem. Przestrzeń raczej chłodna. Klimat iście piwniczny. Skąpe oświetlenie podsyca z jednej strony ekscytację, z drugiej ciekawość. Wreszcie jest… Performatywna parafraza Pochodzenia świata Gustava Courbeta. I to jeszcze zanim zacznie się spektakl! Na schodach – pełniących funkcję quasi-ołtarza – leży kobieta. Jej osobliwy układ ciała każe w tym miejscu nadmienić (uspokoić?), że – w przeciwieństwie do postaci z płótna francuskiego malarza – nie występuje w stroju Ewy; ma na sobie cielistą bieliznę.
Kiedy artystka zaczyna swój pokaz, okazuje się, że osie tematyczne obu dzieł także są spójne. To – niewygodna w swoim bezpardonowym realizmie – wizja porodu. Skąd niewygoda? Otóż… Boli. Spazmy, które targają ciałem kobiety, wywołują uczucie głębokiego, wręcz fizycznego, dyskomfortu. Ponadto perspektywa widza jest – dość powiedzieć – niezręczna. W zasadzie oglądamy performance rozchylonego krocza i wyzierających spod niego dłoni.
Dojmujący jest brak pozornie niezbędnych bohaterów, których obecności widz – targany potrzebą dosłowności – z pewnością będzie oczekiwał. Mowa rzecz jasna o matce i dziecku. Spektakl o porodzie „powinien” zawierać figurę matki i figurę noworodka. Aż chce się rzec – niezbędne minimum. Nic bardziej mylnego. Tu bohaterem jest CIAŁO. Sfatygowane i cierpiące, choć paradoksalnie bardzo żywotne; przez moment oszalałe.
Owo pozbawione podmiotowości ciało „rodzi” – no właśnie – przedmioty, m.in. plastikowe zwierzątka i kolorowe kulki. Nie wiadomo nawet, czy określenie „rodzić” jest tu zasadne. W konsekwencji kobieta nigdy nie zostaje matką. „Wysypuje” tylko z siebie – niczym z worka bez dna – różne obiekty, przygotowując się tym samym do przejścia procesu swoistego katharsis.
Odnośnik do postaci matki jednak istnieje – to utwór Madonny Like a Prayer, który zdominował drugą część widowiska. Haczyk jest taki, że trzeba znać genezę piosenki i całego albumu, żeby to wychwycić. Bez tego kontekstu warstwa muzyczna ma chyba jedynie konotacje z modlitewnym westchnieniem ulgi, które towarzyszy ciału zwycięsko wychodzącemu z procesu walki o końcowe oczyszczenie.
Sam tytuł performansu – Błogo – rozumieć można dwojako. Albo uznamy, iż pozostaje w bezpośredniej korespondencji z wspomnianym uprzednio katharsis – oczyszczeni czujemy się błogo; albo potraktujemy go jako lekko ironiczny komentarz do tzw. stanu BŁOGOsławionego. Ewentualnie – why not both? Zresztą, gdyby tak przyjrzeć się temu z chirurgiczną precyzją, to tropów znajdzie się jeszcze całe morze. Pytanie, czy patent nurka jest nam niezbędny?
„Błogo” – Ramona Nagabczyńska
choreografia, wykonanie: Ramona Nagabczyńska
dramaturgia: Agata Siniarska
kuratorka: Alicja Latkowska
światła: Jędrzej Jęcikowski
produkcja: Muzeum Narodowe w Warszawie
wsparcie: Centrum Ruchu, Komuna//Warszawa
Spektakl prezentowany 5.08.2024 r. w ramach Krakowskiego Festiwalu Tańca w Nowohuckim Centrum Kultury (klatka schodowa NCK).