Let’s play a game! O spektaklu „Prima”
Anna Jasińska
Przyjemność, precyzja, prostota, powtórzenia – to główne zasady gry, do której choreograf Vicktor Černický zaprosił współtwórców „Primy”. Był to projekt łączący pięciu profesjonalnych performerów – wywodzących się z różnych dziedzin sztuki (nie tylko tańca) – oraz dziesięć osób ze społeczności lokalnej, które mogły zgłosić się do udziału w przedsięwzięciu. Wymagania były dwa: niezajmowanie się zawodowo tańcem i deklaracja udziału we wszystkich próbach. A tych nie było wcale tak dużo. W niecałe trzynaście godzin powstała pełna kolorów kreacja czarująca lekkością wykonania i przypominająca, że profesjonalizacja tańca bardzo często okrada jej uczestników z radości, płynącej z ruchu.
Jednakże nie na samym performansie chciałabym się skupić. Miałam bowiem okazję być nie tylko widzką ostatecznego efektu, ale również świadkinią jego powstawania. Dzięki zgodzie wszystkich osób uczestniczących, a także krótkiemu (niecałe trzy dni) procesowi twórczemu, uczestniczyłam we wszystkich próbach. Było to dla mnie unikalne doświadczenie, które wiązało się też z wątpliwościami. Czy moja obecność nie wpłynie na ostateczny kształt spektaklu? Jak używać ciała w przestrzeni sali prób, by być obserwatorką nierozpraszającą uwagi, a jednocześnie czuć się pewnie, nie ukrywając swojej obecności? Najprostszym rozwiązaniem drugiego dylematu byłoby oczywiście dołączenie do ruchu wykonywanego przez ćwiczących. Zresztą była to pierwsza propozycja choreografa na pytanie o możliwe formy mojej obecności. Nie zdecydowałam się jednak na ten krok. Poniekąd z powodu ograniczającej moje ciało kontuzji, ale głównie, aby nie stracić zewnętrznej perspektywy postrzegania tworzącej się choreografii.
Projektując na ten proces własne doświadczenia udziału w różnych projektach partycypacyjnych, a także kojarząc Victora jako artystę solowego choreografującego i wykonującego własne prace, spodziewałam się, że będę obserwatorką szybkiego kursu danej techniki tańca, który zamieni się w starannie przygotowany wcześniej układ. Na szczęście zostałam zaskoczona czymś odmiennym. Od pierwszej z prób każde ćwiczenie prowadzący rozpoczynał budzącym wręcz dziecięcą ciekawość zdaniem „Let’s play a game”. Następnie podawał reguły poruszania się w przestrzeni obowiązujące w danej grze albo (w bardziej skomplikowanej wersji) uczestnicy sami musieli odgadnąć zasady poruszania, obserwując kilka ciał, które zostały wcześniej wtajemniczone w reguły. Gry nie skupiały się na nauce tańca, a raczej na doświadczeniu ruchu pośród innych wykonujących go ciał. Zachęcały do komponowania własnych ruchów w sposób powtarzalny i precyzyjny, tak by były czytelne dla innych. Ćwiczyły uważność. Rozwijały empatię kinestetyczną poprzez angażowanie w proces powtarzania i synchronizowania ruchów grupy.
W tym miejscu chciałabym szczególnie podkreślić rolę pracy profesjonalnych performerów współpracujących z choreografem. Obserwując ten proces z zewnątrz, mogłam dostrzec, jak animują wykonawców od wewnątrz w sposób zupełnie niewerbalny i nieautorytarny. Uważni na wszystkie ciała szybko dostrzegali, które mają trudność w wykonaniu danego ruchu i zbliżając się do takiej osoby, wykonywali ruch bardzo dokładnie, mocno akcentując rytm. Po chwili ruch był wręcz transmitowany z ciała do ciała i cała grupa wykonywała go synchronicznie z dużą precyzją. Również w rozmowach w przerwach ze mną czy w trakcie dyskusji pospektaklowej osoby uczestniczące podkreślały swoje niezwykłe zaskoczenie tym, że profesjonalni performerzy nie dają w ogóle odczuć istnienia w grupie różnic w poziomach zaawansowania. Zaznaczały również większą łatwość wykonywania ruchu, która niespodziewanie pojawiała się w trakcie procesu, co jest spójne z moimi obserwacjami.
Bardzo ciekawa była też dla nich wspomniana kompozycja prób nie jako serii ćwiczeń do wykonania, ale przedstawiania procesu jako ciągu gier, zaczynając od najprostszych i kończąc na tych, których zasady trzeba było notować. Wspólnym mianownikiem reguł było ustalenie granic między indywidualnością a wspólnotowością. Określały, na ile w ruchu można realizować własne pomysły, a na ile należy je zostawić na rzecz komunikacji z innymi ciałami. Uczestnicy uczyli się raczej odkrywać i uzupełniać kompozycję, która powstaje, a nie poszukiwać indywidualnego pomysłu na to, co można zrobić i forsować na resztę. W kontekście aktualnej debaty o przemocy występującej w środowiskach artystycznych poruszyła mnie wizja procesu twórczego jako gry. Gry, której zasady wszyscy znają, akceptują i zgadzają się egzekwować. Zasady, które nie są zakazami, ale raczej nadają ramy temu, co będzie stwarzane. Raczej zapewniają poczucie bezpieczeństwa i współodpowiedzialności niż nakładają ograniczenia. Myślę, że właśnie te jasno określane zasady sprawiły, że proces przebiegał w atmosferze głównie radosnej ciekawości tego, co się w wydarzy, a nie pod presją oczekiwanego efektu. Symbolem transparentności metod pracy stały się dla mnie stale otwarte drzwi do sali prób.
Uczestnicy projektu zaprosili mnie do współistnienia z nimi w trakcie tworzenia. Chciałam oddać to w tekście nie tylko poprzez opis praktyki, ale również zapraszając ich do współtworzenia tego tekstu. Korzystając z konwencji gry, stworzyłam własną, w której zgodzili się wziąć udział. Zasady były bardzo proste: dowolnymi słowami dokończ czytane przeze mnie zdania. Aby oddać dwujęzyczność festiwalu i procesu pracy nad „Primą” zdecydowałam się nie tłumaczyć wypowiedzi niepolskojęzycznych. Zatem nie przedłużając: let’s play a game!
MICHAŁ
Moje ciało w trakcie prób było… poddane energii wytwarzanej ruchem. Ale też po prostu było, czułem je mocniej niż zazwyczaj. Zwracałem uwagę na przykład na to, które mięśnie są napięte.
Moje ciało na scenie czuło się… nie myślałem zupełnie o nim. Z całego procesu podczas bycia na scenie najmniej zwracałem uwagi właśnie na ciało. Byłem zaciekawiony akcją, byciem w ruchu z resztą grupy. I w poczuciu pełnej akceptacji we współtworzeniu.
Moje ciało po zakończeniu procesu jest… zmęczone. Nie jestem przyzwyczajony do tak intensywnej pracy. Ale czuję też, że jest inaczej niż zazwyczaj ożywione. Z tym ożywieniem wychodzę.
PAULINA
Moje ciało w trakcie prób było… na początku ograniczone w ruchach. Każdy zaczynałam dosyć nieśmiało, ale czując energię innych osób i tego, że działamy razem, nabierałam siły i pewniej czułam się w przestrzeni. Może to oczywiste, ale chciałam też zaznaczyć towarzyszące mojemu ciału zakwasy.
Moje ciało na scenie czuło się… bardzo podobnie, ale zdecydowanie pewniej w porównaniu do prób. Na początku pojawił się stres, ale w pewnym momencie zupełnie się rozluźniłam. Zawdzięczam to naszej grupie – poczuciu wsparcia i wzajemnego motywowania się Pomyślałam, że po prostu gramy w kolejną grę i mogę się z tego cieszyć.
Moje ciało po zakończeniu procesu jest… częścią grupy, którą współtworzyliśmy. Poznałam nowe osoby, które podobnie jak ja chciały wyrażać się ruchem. Wytworzyły się relacje, które mamy zamiar kontynuować.
TOMÁŠ
During the process, my body was… connected. Attentive in energy and in relaxation. In high activity, in low activity. In the stress. In the pleasure.
On the stage, my body was in… curiosity. Listening. Doing. Adapting. Changing. Evolving. Relaxing. Transferring. Turning. Jumping. Observing.
Now, after the performance, my body is… calm. Tired, but not like tired being down, but nicely tired. Hungry. Thirsty. And… Satisfied. It’s interesting to say it this way. I think it’s satisfaction from the completed process.
WIKTORIA
Moje ciało w trakcie prób było… spięte i nienaoliwione. Przez tę praktykę zaczęłam czuć siebie w środku, co nie było dla mnie oczywiste. Obserwowałam, jak to, co czuję wewnątrz, mogę przetworzyć na ruch, który później zaczyna płynąć z ciała bez oporu. Wydaje mi się, że warunki panujące na próbach pomogły mi osiągnąć ten stan. Choreograf nigdy nie zwrócił nikomu uwagi, mówiąc że coś jest nie w tempie czy w złą stronę. Raczej zostawiał wolność, określając pewne zasady. Jakby rysował nawiasy, które mogliśmy dowolnie uzupełniać.
Moje ciało na scenie czuło… luz, jakbym siedziała na widowni. Pracowaliśmy dużo na improwizacji, do pewnego stopnia nikt nie wiedział, co się wydarzy. Byłam skupiona na tym, co się dzieje. Dzięki wspomnianemu wcześniej nawiasowi bawiłam się fantastyczne, obserwując, co wytwarzają koledzy, a jednocześnie mając świadomość, kiedy mogę dodać swój akcent, świadoma swojej roli we współdziałaniu.
Moje ciało po zakończeniu procesu jest… pewne. Świadome tego, że każdy ruch i każde ciało jest okej. Ruszaj się i tańcz – to dwa słowa, z którymi kończę to doświadczenie.
„Prima” – Viktor Černický
Koncepcja / choreografia: Viktor Černický
Wykonawcy: Tinka Avramova, Tomáš Janypka, Lukáš Karásek, Jaro Ondruš, Monika Szpunar i grupa z lokalnej społeczności
Projekt oświetlenia: Zuzana Režná
Dramaturgia: Sodja Lotker
Doradca kostiumowy: Kasia Pol
Produkcja: ZDRUHESTRANY & Petra Hanzlíková, Tanec Praha, z.ú.
Główny koproducent: TANEC PRAHA / PONEC
Koprodukcja: Tanec Praha z.ú. / TANEC PRAHA Festival, Cafè de las Artes Teatro, Teatrul national RaduStanca, CapoTrave/Kilowat
Partnerem krakowskiej prezentacji spektaklu jest Czeskie Centrum Warszawa.
Spektakl prezentowany 6.08.2023 w ramach Krakowskiego Festiwalu Tańca w Nowohuckim Centrum Kultury (Scena NCK).
Fot. Klaudyna Schubert
Tekst powstał w ramach warsztatów krytyki podczas 3. edycji Krakowskiego Festiwalu Tańca