Makia / Agata Moląg
tańczą: Monika Świeca, Marta Wołowiec
koncepcja i choreografia: Agata Moląg
muzyka: Flying Lotus, BADBADNOTGOOD, Nicolas Jaar, Billie Holiday
premiera: 3 maja 2015 w ramach Festiwalu Tańca Współczesnego SPACER
długość spektaklu: 30 minut
Makia – element hawajskiej metody medytacji huny, odnoszącej się do specyficznie pojmowanego skupienia jako umiejętności kierowania energią i posyłania jej tam, gdzie chcemy.
Dla nas interesujące stają się nie tyle zasady same w sobie, ale analogie jakie można odnaleźć i użyć do pracy z tancerzem na płaszczyźnie różnych aspektów obecności scenicznej, koncentracji i połączenia ciała i umysłu, intencji i ruchu, i wreszcie relacji performer – widz.
Energia podąża za uwagą, Uwaga podąża za energią.
To, na czym się skupiamy rozwija się.
Ogniskując świadomość na jakiejś rzeczy powodujemy ruch energii.
Tworząc myślokształt nadajemy mu energię.
Percepcja jest ściśle związana z bodźcami zmysłowymi.
Ciało podąża za koncentracją.
Możemy świadomie obserwować swoją uwagę.
To, na czym skupia się umysł, staje się rzeczywistością.
Fragment recenzji Anny Dudy, Reflektor. Rozświetlamy kulturę
Tytułowa makia to element hawajskiej metody medytacji, która traktuje skupienie jako umiejętność kontrolowania energii i wysyłania jej w dowolnym kierunku. Artystki przełożyły tę koncepcję na język tańca, rozważając różne formy wpływania na siebie w duecie twórczym i kierowania energii w różne obszary interakcji. Zaprezentowany pokaz to pierwszy etap pracy nad tym konceptem, jednak przedstawione poszukiwania złożyły się na spójny i interesujący zestaw scenicznych form.
Pojawiały się subtelne, wręcz liryczne kompozycje, przewijające się przez scenę zaaranżowaną w podłużnej przestrzeni szatni na parterze Nowohuckiego Centrum Kultury. Przypatrywanie się sobie, zgodne z rytmem wolno pulsującego światła zmienianie póz. Sylwetki do połowy schowane za ladą lub za nadwieszonym nad blatem ekranie uzupełniały się wzajemnie. Oczekiwanie na widzów i odbieranie od nich odzieży płynnie przeszło w narastający stan koncentracji, wzajemne przyglądanie się swoim ruchom i ułożeniu w przestrzeni, by następnie prowokować się wzajemnie do przekraczania przewidywalnych i bezpiecznych ruchów na rzecz popisu umiejętności i zagarniania uwagi widza. Następnie rywalizacja ponownie przeszła w stronę innych emocji i intencji, zmieniając swoje oblicze na rzecz humorystycznych czy wręcz surrealistycznych scen. Ostatecznie na scenie pozostały dwie różne, choć równie zdolne tancerki, nie tyle szukające nieustannych spięć i konfrontacji, co wyczulone na wzajemnie sprzężony ruch – wspierające się, gotowe na taniec z przymrużeniem oka, w beztroskich zwierzątkopodobnych kostiumach.
Fragment recenzji MarSz!, magazyn Prowincja
Oho, posadzili nas przed szatnią. Monika Świeca i Marta Wołowiec duo, zabierają ostatnie kurtki, torby widzów i dają numerki. Robi się poważnie. Ich spojrzenia są lekko wyzywające; one coś wiedzą, my nie. Poruszają się wzdłuż lady szatni, wymieniają gestem albo podążają jedna za drugą. Do momentu. Wymiany ruchów trwają, nawet coraz szybciej. Kiedy dziewczyny padają na ziemię po bardzo szybkim, intensywnym układzie a la break dance, balonik pęka. Sytuacja okazuje się być zabawą. Zaczynają mówić jak na próbie albo na podwórku. W duecie odbywa się gra. Kto szybciej i dłużej to zrobi? Jaka ty jesteś, a jaka ja?
Warstwa wewnątrz performensowa przełamuje się. Jest taki moment, kiedy wszyscy widzowie na raz wchodzą w zaproponowany świat i sytuację. Śmieją się, faktycznie Makia*. Czy reagujemy na spektakl lepiej, kiedy ktoś ze sceny daje nam znać, że o nas wie? Ten eksperyment był uszyty na miarę.
*Makia – element hawajskiej metody medytacji huny, odnoszącej się do specyficznie pojmowanego skupienia jako umiejętności kierowania energią i posyłania jej tam, gdzie chcemy. Tu także tytuł spektaklu.
fot. Katarzyna Machniewicz