GNIEW ZAOPIEKOWANY. RECENZJA SPEKTAKLU „HAIR STORY”

GNIEW ZAOPIEKOWANY. RECENZJA SPEKTAKLU „HAIR STORY”

Maria Pastwa

Tancerka w białej sukni buja się na girlandzie z jasnych warkoczy. Wiruje ciało, wirują włosy. Można by pomyśleć o Roszpunce albo o małej dziewczynce w trakcie frywolnej zabawy. Można by, gdyby nie wściekłość i bunt wibrujące pod suknią. „Hair story” nie zostawia suchej nitki – czy też raczej suchego włosa – na tradycyjnym wyobrażeniu o kobiecości. Podziękujmy więc księżniczkom i dajmy się uwieść drapieżnej i bezczelnej kreacji Any Szopy we współpracy z dramaturgiem, Marcinem Miętusem.

Spektakl pulsuje mnogością bodźców. Dźwięki i kolory uderzają zmysły od pierwszej sceny. Przyznaję, że momentami byłam zbyt oszołomiona, by otworzyć się na przekaz – było to doświadczenie o intensywności wykraczającej poza mój rejestr. Tym bardziej jestem wdzięczna za chwile zatrzymania i skupienia, w których miałam okazję bliżej spotkać się z tańczącą, zobaczyć jej twarz i usłyszeć głos. Postać performerki, choć prowokacyjna i czasami agresywna, ujmowała szczerością gestów i słów. To był gniew zaopiekowany, poryw wolności, który nie jest niszczycielski dla postronnych obserwatorów. Właściwie można było poczuć się zaproszoną do udziału w rytuale Szopy. Chciało się podarować jej trochę energii, potrzebnej do wyzwolenia ekstatycznej, włochatej kobiecości.

Mimo raczej poważnej tematyki spektaklu – emancypacja kobiet jest przecież zmaganiem, nierzadko okupionym ofiarą – całość została zmiękczona dozą niewymuszonego humoru. W tle niewątpliwie obecny był tragizm zdyscyplinowanego, uprzedmiotowionego ciała kobiety-lalki, ale czuć było też dystans i ironię właściwe pokoleniu, które poznało się już na pewnych wzorcach patriarchalnej przemocy i nie waha się kontrować ich zarówno ostrym sprzeciwem, jak i śmiechem. Czerpiąc obficie z popkultury i różnych mediów, Szopa performuje feminizm zabawy i święta, obnażenia i mocy. Jest to mieszanka nielekkostrawna – pochłaniam ją na jeden raz, a potem długo trawię. Przynoszę do domu ziarnka podniecenia i ciekawości. Nie wiem jeszcze, co z nich wykiełkuje. Myślę o tym w rodzaju żeńskim.

Spektakl wymagał dzielenia uwagi między tancerkę a projekcje autorstwa Adama Zduńczyka. Dwugłos żywego, rozgrzanego ciała na scenie i plastikowych dziewcząt na ekranie. Zastygłe w chorobliwej szczęśliwości twarze lalek były jak przestroga dla dzikiej performerki. Jest ryzyko w wyuzdanej pozie – łatwo przekroczyć granicę między ekspresją własną a tą przejętą z zewnątrz, zaprogramowaną przez społeczną normę. Kobiecość formowana i subwersowana przez Szopę niebezpiecznie waha się na ostrzu paradoksu: zdobywając siebie dla siebie, korzystamy wciąż z gotowych schematów. Tutaj odnajduję wyzwanie dla relacji tancerki z widzką – czy uda nam się wspólnie prześlizgnąć nad stereotypem, docierając do najczulszego nerwu tej opowieści?

„Hair story” jest jakiegoś rodzaju zaczarowaniem, urokiem rzuconym na patrzących. Osobliwe rekwizyty, kampowy kostium, rozwłóczone po podłodze sztuczne włosy – wszystko to służy powołaniu do istnienia rzeczywistości, w której coś ma się dokonać. Przeistoczenie? Spalenie? Uroczysty, zaprawiony kiczem pogrzeb poprzedniego wcielenia? Tempo spektaklu jest zbyt szybkie, by ustalić porządek rozumienia, wysnuć ostateczny sens, złapać oddech. Obrazy wymykają się łatwej ocenie jak włosy z luźnego warkocza. Pozostaje tylko powtarzać w myślach zaklęcie i wierzyć w sprawczą siłę ciała, które przyszło, by bez ogródek wypowiedzieć własne ja.

„Hair story” – Ana Szopa

Koncept, choreografia, wykonanie, tekst: Ana Szopa
Dramaturgia, tekst: Marcin Miętus
Kostiumy, scenografia: Marta Szypulska
Reżyseria dźwięku, muzyka: Dawid Tas
Video, reżyseria świateł: Adam Zduńczyk
Animacja: Ernest Borowski
Rekwizyty: Kacper Mutke
Zdjęcia: Antoni Jupiter Rychłowski
Produkcja: Rezydencja KCC, Krakowskie Centrum Choreograficzne – Nowohuckie Centrum Kultury
Produkcja/koprodukcja/wsparcie: Teatr Dramatyczny w Warszawie

Spektakl prezentowany 2.08.2023 w ramach Krakowskiego Festiwalu Tańca w Nowohuckim Centrum Kultury (Scena NCK).

Fot. Klaudyna Schubert

Tekst powstał w ramach warsztatów krytyki podczas 3. edycji Krakowskiego Festiwalu Tańca