Ciało czujące – Justyna Białous
Recenzja spektaklu „Błogo” w chor. Ramony Nagabczyńskiej powstała podczas warsztatów krytyki w ramach Krakowskiego Festiwalu Tańca 2024.
CIAŁO CZUJĄCE
Justyna Białous
Znajdujemy się na klatce schodowej Nowohuckiego Centrum Kultury. Cisza. Nie wiemy, czy spektakl jeszcze się nie zaczął, czy już trwa. Ciało. Niemal nagie, nieruchome – umiejscowione na zimnych, marmurowych schodach, naprzeciwko których ustawiono widownię. Światło. Stabilne, rozpraszające wypełniający przestrzeń półmrok. Odnajdujemy w nim czerwone refleksy, przywodzące na myśl filmy grozy.
Przez dobrą chwilę obcujemy z tą surową kompozycją, z którą może nam być dość niewygodnie. Czekamy więc, co stanie się za chwilę, może uda się nam odnaleźć w chłodnej przestrzeni. Znaleźć komfortowe miejsce. Ciało należy do kobiety albo to kobieta należy do Ciała. Granice podmiot-przedmiot zatarte są od samego początku. Performerka, leżąc po lewej stronie tej specyficznej „sceny”, znajduje się na takiej wysokości schodów, byśmy ze swojego poziomu obserwowali wyłącznie jej rozłożone uda ukazujące krocze artystki.
Ciało zaczyna się poruszać miarowo, ciężko oddychając. Jest w trakcie porodu. Cierpi. Oddycha, czyli żyje, a mimo to jego układ depersonifikuje postać. Mamy do czynienia z Ciałem w odczłowieczonej formie. Spod krocza wysuwają się dłonie równomiernie pojawiając się i rozchylając, by następnie zniknąć pod Ciałem. Ruch kilkukrotnie się powtarza, przedstawiając sekwencję następujących po sobie porodów zabawek dziecięcych. Z Ciała wydobywa się między innymi plastikowy dinozaur, jednorożec, samochodzik czy lejąca się, różowa masa.
W tym momencie, w atmosferze niepokoju, doznajemy dysonansu poznawczego, emocjonalnej ambiwalentności. Czy to powoduje, że napięcie płynące z tej sceny się rozładowuje? Niekoniecznie. Z powodu odczłowieczenia oglądanego Ciała, nie możemy się utożsamić z postacią, ale paradoksalnie możemy bardziej czuć. Brak podmiotu prowadzi do odsłonięcia samego konceptu, który się w nas wszczepia i zaczyna autonomicznie funkcjonować. Rozwija się samodzielnie wraz z rozwojem i dynamiką ruchu performerki.
Cisza jeszcze długo nam towarzyszy, jedyne co ją rozprasza, to dźwięki wydobywających się z Ciała zabawek upadających na schody, różnorodne, zależne od materiału zabawki. W pewnym momencie przychodzi czas na poród szklanych kulek rozsypujących się w każdym kierunku, których stukot jeszcze długo rezonuje w akustycznej, marmurowej przestrzeni. Spektakl nabiera nieskończonej wielowymiarowości. Dzieje się w nas i jednocześnie otacza z każdej strony. Moment poczucia się wygodniej nie następuje i nie nastąpi do końca.
Performerka powolnym ruchem przemieszcza się w kierunku centrum zajmowanej przestrzeni. Możemy obserwować świetny przykład dekonstrukcji ruchu, podczas której Ciało wygina się nienaturalny sposób, przybierając różne, wręcz graniczne formy. Twarz artystki nadal pozostaje niewidoczna, skrywa się za zmierzwionymi włosami wykonawczyni.
Ruch Ciała się rozwija, staje się ruchem rodem z horrorów zaczerpniętym od filmowych szaleńców, opętanych, „obcych” pozaziemskich istot. Ciało wykrzywia się, przybierając „nienaturalne” formy, wydobywa z siebie budzące grozę dźwięki, a to, co mocniej osadza się w naszych wnętrzach, to dyskomfort, niepokój i brak kontroli nad zachodzącym procesem w Ciele i w nas – obserwatorach Ciała. Proces, który trwa, rządzi się własnymi prawami, chronologią, intensywnością. Jedyne, co możemy w tym czasie zrobić, to trwać razem z nim do jakiegoś nieokreślonego końca. Wszystkiemu towarzyszy duże napięcie, które performerka rozładowuje, wprowadzając akcenty specyficznego, właściwego sobie humoru.
Posługując się abstrakcyjnym humorem i grozą jednocześnie, performerka wprowadziła spektakl w konwencję groteskową, która jest charakterystyczna dla jej twórczości, ale też koresponduje z twórczością Stanisława Ignacego Witkiewicza. Zestawienie to jest jak najbardziej zasadne, performans Błogo w choreografii i wykonaniu Ramony Nagabczyńskiej i dramaturgii Agaty Siniarskiej miał bowiem swoją premierę jako wydarzenie towarzyszące kuratorowanej przez Zofię Machnicką i Pawła Polita wystawie Witkacy. Sejsmograf epoki przyspieszenia.
Ciało spełza ze schodów, niejako wchodząc w głąb siebie i całego niekontrolowanego procesu, zostając tam na jakiś czas, by odnaleźć się w podmiotowości i przywrócić dla człowieka/osoby stan naturalny. W tym miejscu następuje moment przełomowy, w którym Kobieta odzyskuje swoją podmiotowość, wchodząc ponownie w posiadanie własnego ciała. Przy dźwiękach utworu Like a Prayer Madonny powoli podnosi się, odzyskuje siły. Nareszcie możemy zobaczyć twarz. Triumfalnie wchodzi na schody, jakby wchodziła na Olimp. Jest boginią. Posłużenie się utworem zaczerpniętym z popkultury z jednej strony ma wymiar symboliczny, z drugiej natomiast stanowi ponowne mrugnięcie okiem w naszym kierunku.
Autorki w fenomenalny sposób ukazują ciążę i sam poród jako proces w pewien sposób metafizyczny, nieuchwytny przez swoją wielowymiarowość i ponadnaturalny. Tym samym stają w opozycji do archetypu kobiety-matki (czy też kobiety w ciąży, kobiety rodzącej), przyjętego w kulturze europejskiej za coś naturalnego i oczywistego, będącego dla kobiety stanem „błogim”.
Mimo, że performans powstał dwa lata temu na potrzeby wystawy, to jednak performerka wykorzystała wydarzenie także do eksploracji bliskich sobie tematów tożsamości czy percepcji ciała w wymiarze społecznym i kulturowym. Artystka przedstawia ciążę jako proces niezwykle złożony, w którym ściera się odczuwanie siebie na zewnątrz z czuciem siebie także wewnątrz. Jednocześnie forma spektaklu, jego przestrzeń, światło i choreografia korespondują ze sobą, przenosząc emocje związane z tym procesem na publiczność. Mogliśmy zapomnieć o swojej podmiotowości i stać się Ciałem czującym. Czującym od wewnątrz.
Choreografia, wykonanie: Ramona Nagabczyńska
Dramaturgia: Agata Siniarska
Kuratorka: Alicja Latkowska
Światła: Jędrzej Jęcikowski
Produkcja: Muzeum Narodowe w Warszawie, Wsparcie: Centrum w Ruchu, Komuna//Warszawa
Spektakl prezentowany 5.08.2024 r. w ramach Krakowskiego Festiwalu Tańca w Nowohuckim Centrum Kultury (klatka schodowa NCK).