Wystawa plenerowa
Wystawa czynna: 15 maja – 31 sierpnia 2009, skwer przed NCK
Z okazji 750-lecia lokacji Miasta Krakowa na Placu Centralnym była prezentowana wystawa „Nowa Huta najmłodsza siostra Krakowa”. W tym roku na terenach parku przy NCK przedstawimy wystawę „Nowa Huta 1949-1997”.
Mogiła, Bieńczyce, Czyżyny, Pleszów, Grębałów, Krzesławice, Lubocza – te miejscowości znikły z mapy Małopolski, a wydziedziczeni mieszkańcy – gospodarze tych ziem – musieli znaleźć sobie nowe miejsce w życiu. Po 1949 roku powstało tu nowe „socjalistyczne”, jak chciała ówczesna władza, miasto.
Nowa Huta od 31 marca 1951 roku jest dzielnicą Krakowa. Ma 60 lat licząc od daty rozpoczęcia budowy. W porównaniu z prastarym Krakowem to ledwie ułamek historii, a jednak jest swoistym fenomenem nawet w europejskiej skali. Ma w sobie coś, co nieustannie intryguje kolejne pokolenia historyków, socjologów, demografów, pisarzy, dziennikarzy i artystów próbujących zmierzyć się z tym osobliwym tematem. W ciągu kilku zaledwie dziesięcioleci ukształtowała się tu „mała ojczyzna”, dokonała się integracja mieszkańców.
Nowa Huta była niewątpliwie wytworem politycznym, miała neutralizować mieszczański, zachowawczy Kraków. Jest okrzepłym i nadal rozbudowującym się organizmem i bytem społecznym. Śpiewano o niej piosenki, powstają filmy, audycje reportaże, ma znane i prężnie działające obiekty kultury, salony wystawowe, teatry, szkoły, obiekty sportowe. Wyrosłe z europejskiego ducha wielokierunkowe przedsięwzięcia władz, instytucji i jednostek sprzyjają ożywieniu tego miejsca, kreując w świadomości społecznej pozytywny obraz dzielnicy.
W dziejach Nowej Huty zogniskowały się blaski i cienie całej powojennej historii Polski: potężne zrywy ku niepodległości, ale i fala wywłaszczeń w latach 50. XX w., prześladowania, ideologiczna indoktrynacja. Walka o własną tożsamość, wolność i w obronie wiary została dobitnie wyrażona w kwietniu 1960 r. obroną nowohuckiego krzyża. Dokonał się wtedy radykalny zwrot w społecznej świadomości, co także skutkowało zmianą wizerunku robotniczej dzielnicy Krakowa. W 1977 roku wybudowano tu pierwszy kościół – Arkę Pana w Bieńczycach. Papież Jan Paweł II w homilii wygłoszonej w czasie mszy św. odprawionej 9 czerwca 1979 roku przed opactwem OO. Cystersów w Mogile przypomniał, że gdy budowano Nowa Hutę „może nie uświadamiano sobie, że powstaje ona przy tym Krzyżu, przy tej relikwii, którą wraz z prastarym opactwem cysterskim odziedziczyliśmy po czasach piastowskich”. W latach 80. Nową Hutę, bastion „Solidarności” ogarnęła potężna fala strajków, demonstracji. Od kuli funkcjonariusza SB zginął Bogdan Włosik, a jego pogrzeb był wielką manifestacją na rzecz wolności.
Pierwszymi ofiarami komunizmu byli mieszkańcy tutejszych wsi. O nich niemal zupełnie zapomniano, a przecież ponieśli wielkie ofiary, utracili żyzną ziemię i dobrze zorganizowane gospodarstwa – dorobek życia wielu pokoleń; za tzw. odszkodowania – jeżeli je podjęli – mogli sobie kupić garnitur, radio lub zegarek na rękę. Ludzie ci byli przepojeni miłością do Boga i Ojczyzny, kultywowali tradycje narodowe, ludowe i rodzinne. Latem 1949 roku nie pozwolono im nawet zebrać z pól dojrzewającego zboża. Zgromadzeni wówczas na wzgórzu pod kopcem Wandy patrzyli bezsilnie na te łany, pomstowali. Wioski uległy zburzeniu, chłopi rozproszeniu, a ludzkich krzywd nigdy nie wyrównano.
„Naród, który traci pamięć, traci sumienie” – pisał Zbigniew Herbert. Nierzadkie uczucie niechęci i obojętności w stosunku do Nowej Huty obecnie zamienia się w ciekawość i sympatię, co można zaobserwować daleko poza granicami naszego miasta, a nawet kraju.
Dla jednych budowa nowego miasta i kombinatu metalurgicznego na zawsze pozostanie przekleństwem systemu komunistycznego usiłującego zdegradować Kraków jako ośrodek kultury i myśli politycznej, a szczególnie jako sanktuarium narodowe. Dla innych zaś była i jest szansą na lepszy start życiowy, założenie rodziny i awans społeczny. Nie ma już pomnika Włodzimierz Iljicza Lenina, a huta jego imienia jest własnością prywatnego kapitału zagranicznego.
Nowa Huta chętnie przyjmowała przybyszów ze wszystkich niemal stron kraju. Wielu z nich uległo asymilacji, inni zachowali odmienność wzbogacając miasto o swoją tradycję, kulturę, sztukę, obyczaj, rzemiosło… Wywarli wpływ na zmianę struktury społecznej Krakowa, choć – paradoksalnie – niekoniecznie w zgodzie z intencjami władzy komunistycznej. Sami również zyskali stając się krakowianami. Nie można pominąć także motywów gospodarczych i ekonomicznych całego przedsięwzięcia.
Organizatorzy wystawy starają się przywołać ogólny klimat tych czasów, ukazać dynamikę i zakres przemian, które nastąpiły po II Wojnie Światowej. Od posadowienia Nowej Huty dzieli nas już ponad pól wieku, można więc bez emocji i z szerszej perspektywy dziejowej ocenić okoliczności, które wpłynęły na decyzję o jej budowie. Sprzyja temu także klimat społeczny i polityczny wolnego kraju. Dzięki zachowanym zdjęciom i towarzyszącym im wspomnieniom w tym dyskursie nie brakuje głosów mieszkańców kilkunastu wiosek, m.in. Mogiły, Bieńczyc, Czyżyn, Pleszowa, Grębałowa, Krzesławic i Luboczy.
Tu nie było biedy, jałowych ugorów, zacofania, analfabetyzmu nawet. Ukazanie zapominanej powoli prawdy sprzed niespełna 60 lat traktujemy jako swoisty obowiązek także wobec potomków ówczesnych gospodarzy. Pamiętają oni, że to ich ojcowizna, z której zostali usunięci dziadkowie, rodzice. Fotografia dokumentalna uwzględniając kontekst historyczny może łagodzić dawne krzywdy, spowodować realną zmianę w postrzeganiu Nowej Huty i jej współczesnego oblicza.
Stare zdjęcia uwieczniły miejsca, których w Nowej Hucie przeważnie już nie ma, choć przecież są to te same tereny. Opracowana i zaprojektowana przez generalnego projektanta Tadeusza Ptaszyckiego koncepcja zagospodarowania terenu do dziś wyznacza zasadniczy kształt miasta, często jest traktowana przez specjalistów jako wybitna kreacja urbanistyczna. Nowa Huta wzniesiona w swej pierwotnej części (dziś głównie obszar XVIII Dzielnicy) według reguł realizmu socjalistycznego ma walory dostrzegane dopiero teraz, gdy opadają emocje, gdy wyrosły kolejne pokolenia pionierów, którzy przed dziesiątkami lat wznosiły te domy i osiedla. Jej architektura, położenie, zielone tereny z łąkami i inne walory można ocenić nie tylko spacerując i jeżdżąc szerokimi ulicami. Z lotu ptaka widać, że to miejsce jest wyjątkowe, zharmonizowane. To wszystko powstało wskutek zaangażowania i wysiłku młodych ludzi, którym często obca była ideologia, którzy szukali miejsca dla siebie i zaznali awansu społecznego. Nowohuckie osiedla były zasiedlane przez dziesiątki tysięcy często niewykwalifikowanych robotników przybyłych z różnych stron, w tym z biednej Małopolski. Pośród nich byli repatrianci zza Buga i ci, którzy szczęśliwie wracali z ZSRR, ludzie z ziem odzyskanych, żołnierze AK, górale, Ślązacy, Cyganie, Ukraińcy, Grecy… Niektórzy właśnie tu ukryli się przed stalinowskimi represjami. Byli też rosyjscy specjaliści zatrudnieni przy budowie miasta i kombinatu metalurgicznego tak ważnego dla powojennej odbudowy i industrializacji Polski.
Na przełomie lat 40. i 50. XX w. przybyły tu tysiące młodych ludzi o zróżnicowanych nawykach i standardach kulturowych. Bywało, że inwentarz domowy czasami chowano w łazienkach nowohuckich bloków, a posiłki przygotowywano na ogniskach przed blokami. Były kłótnie, pijaństwo, problemy obyczajowe i przestępczość, które nie sprzyjały asymilacji. To pogłębiało społeczną nieufność pomiędzy mieszkańcami starego Krakowa a przybyszami „ze świata”. Kontrasty jednak zanikały, niepokoje ustępowały w miarę upływu lat oraz dojrzewania nowych pokoleń. Proces adaptacji przyspieszały wzrastający poziom kultury i homogenizacja życia społecznego. Nowohucianie stawali się krakowianami.
Zamieszczone w albumie i na wystawie zdjęcia przywołują uniwersalne refleksje o drogich każdemu człowiekowi korzeniach określających jego miejsce na ziemi, dających poczucie bezpieczeństwa, pokazują, jak ważna jest ciągłość kultury, ludzka pamięć i świadomość własnej tożsamości. Czy pamięć indywidualna i zbiorowa oraz lepsza znajomość historycznych już realiów pomoże nam w świadomym kształtowaniu przyszłości, czy też okaże się ciążącym i nieporęcznym bagażem? Sami oceńmy, gdyż jest to sprawa subiektywna. Wydaje się, że stare fotografie mogą się okazać pożyteczne szczególnie dla młodszego pokolenia, które chce się dowiedzieć czegoś więcej o swojej małej ojczyźnie. Wiedza, wrażliwość oraz osobiste doświadczenie określą ich stosunek do tematu wystawy. Autentyzm zarejestrowanych na papierze fotograficznym ludzi, sytuacji i miejsc może ułatwić ocenę nieodległej przeszłości.
Adam Gryczyński