Foto-Galeria
  • Strona główna
  • Wystawy
  • Deklaracja dostęności

Archiwum kategorii: 2004

Stanisław Markowski – „Ziemia Pawła”

2-30 grudnia 2004 r.

markowski

 

Wystawa pokazuje tereny obecnej Grecji, które za czasów św. Pawła stanowiły część imperium rzymskiego. Tutaj św. Paweł założył pierwsze wspólnoty chrześcijańskie w Tesalonikach, Filippi, Koryncie, Berei, a w kierowanych do nich listach widna wielką miłość troskę Apostoła o ich życie i nawrócenie. Wystawa zawiera zdjęcia związane z miejscami pobytu św. Pawła, a także pokazuje główne ośrodki życia duchowego Kościoła prawosławnego – Górę Atos i Meteory.

Stanisław Markowski
Urodzony w 1949 r. w Częstochowie, mieszka i tworzy w Krakowie. Artysta fotografik (członek ZPAF), z wykształcenia geograf (studia na Uniwersytecie Jagiellońskim). Jego prace znajdują się w wielu znanych galeriach i muzeach na świecie. Uważany jest za jednego z najwybitniejszych polskich fotografików, odznacza się wielką wrażliwością i niezależnością twórczą. „Ziemia Pawła” jest kontynuacją poprzedniej wystawy Stanisława Markowskiego „Ziemia Apostołów”.

„guma – technika szlachetna fotografii”

Przemysław Barański, Henryk Rogoziński, Wiesław Turno

4-28 listopada 2004 r.

guma_baranski1

guma_baranski2

Przemysław Barański
fotografią zajmuje się od 30 lat. Mieszka i pracuje w Radomiu. Jest członkiem Związku Polskich Artystów Fotografików Okręgu Świętokrzyskiego w Kielcach i autorem 18 wystaw indywidualnych oraz uczestnikiem wielu wystaw zbiorowych. Posiada członkostwo Radomskiego Towarzystwa Fotograficznego, Stowarzyszenia Marynistów Polskich, Fotoklubu RP i Klubu Hasselblada.
W konkursach krajowych i zagranicznych zdobywał liczne nagrody i wyróżnienia, które choć potwierdzają jego poziom i wysoką klasę – nie stanowią dla niego jakiejś szczególnej miary wartości, ponieważ woli się raczej koncentrować na rozwijaniu własnej osobowości twórczej, cierpliwym poszukiwaniu motywów i pomysłów oraz doskonaleniu formy.
Swe zamierzenia artystyczne realizuje posługując się gumą – starą szlachetną techniką fotografii, zaś autorsko ukształtowane metody pracy znajdują odbicie w jego ulubionych od wielu lat tematach: pejzażu, architekturze i motywach marynistycznych.
Prace Przemysława Barańskiego zgromadzone na wystawie zatytułowanej „Guma” ujawniają, że jego wrażliwość estetyczna kształtowała się pod wpływem niegdysiejszych – ale jak widać wciąż żywotnych – idei nurtu piktorialnego, których geneza sięga schyłku XIX wieku (Fotoklub Paryski, R. de la Sizeranne, E. Puyo, R. Demachy) a które to spopularyzowane zostały w fotografii polskiej dwudziestolecia międzywojennego (J. Bułhak, T. Wański i in.).
Po pewnym okresie zapomnienia, wciąż rosnąca popularność tego rodzaju fotografii jest znamienna dla zjawiska zwrotu w kierunku twórczości bardzo osobistej, niemal intymnej, będącej jakby reakcją na fotografię cyfrową, nowości sprzętowe i cały towarzyszący temu zgiełk.
Proces wielobarwnej gumy jest również skomplikowany i długotrwały, a ponadto wymaga od artysty dużych umiejętności i konsekwencji w dążeniu do osiągnięcia zamierzonego celu. Dotyczy to zarówno wyboru motywów jak i pracochłonnych metod tworzenia obrazu co czyni z nieprzewidywalnych efektów końcowych pewnego rodzaju tajemnicę, mozolnie odkrywaną przez twórcę. Ale tu prawdopodobnie tkwi jakaś istotna różnica przeciwstawiająca technikę sprzed stu lat współczesnym mikroprocesorom i wysoko zaawansowanym technologiom.
Gumy Przemysława Barańskiego pięknie cyzelują formy architektoniczne zabytkowej architektury, gdzie romantyczny pejzaż jest zestrojony z dźwięczną nutą refleksji i melancholii.
Paramalarska w swym oddziaływaniu na widza technika niewiele ma wspólnego z precyzyjną analizą wizualną rzeczywistości, gdyż nie idzie tu o dosłowną wiarygodność fotografii co raczej wrażeniową stronę zdjęć kładącą akcent na odrealnione i niepowtarzalne efekty stwarzające możliwość ingerencji w ostateczny kształt dzieła, a jednocześnie zawierające element ekscytującej niespodzianki. Nostalgiczne obrazy przepełnione są wysmakowaną harmonią rytmów plastycznych, dekoracyjnością form i faktur oraz spójną kolorystyką.
Perfekcyjnie opracowane technicznie i rzetelne od strony artystycznej ujawniają malarskie predyspozycje autora wyrażające się znajomością oddziaływania koloru i zestawienia jego subtelnych odcieni. To właśnie w połączeniu z iluzyjnym przekazywaniem formy przestrzennej za pomocą odpowiedniego budowania świateł i cieni w obrazie, zaowocowało charakterystyczną dla niego stylistyką.
Staranna w swej dostojnej prostocie kompozycja jest stosowana świadomie i konsekwentnie dzięki czemu zdjęcia cechuje spokój i harmonia.
Delikatne zmiękczenia i specyficzny, niekiedy monochromatyczny koloryt znakomicie syntezują szczegóły, neutralizując jednocześnie niemożliwe do uniknięcia w obecnych realiach wytwory współczesnej cywilizacji. Konstrukcja poszczególnych elementów i płaszczyzn obrazu oraz umiejętna manipulacja lokalną skalą jasności dały jednorodne, tak miłe dla oka wrażenia wizualne, wzmocnione twórczą fantazją i wysublimowanym upodobaniem artysty.

Adam Gryczyński

guma_rogozinski1

guma_rogozinski2

guma_rogozinski3

Wspomnienie o Henryku Rogozińskim
Spotkaliśmy się po raz pierwszy na wernisażu jednej z poplenerowych wystaw w Galerii Fotografii ZPAF w Kielcach gdzieś w połowie lat 90. Moje pierwsze wrażenie z naszego kontaktu, choć nad wyraz pozytywne, było trochę przytłumione atmosferą i gwarem, jaki nam towarzyszył tamtego wieczoru.
Jednak zapamiętałem jego ujmujący sposób zachowania polegający na rzadko dziś spotykanej umiejętności słuchania innych połączonej z życzliwym uśmiechem i spojrzeniem – a czasem błyskotliwą uwagą świadczącą o niesamowitej wręcz intuicji i poczuciu humoru. Wyczuwało się w nim z jednej strony pokorę i nieśmiałość, czasem może nawet lekkie zakłopotanie, z drugiej zaś, jakby dla przeciwwagi – pewien majestatyczny rys osobowości, co zresztą całkiem nieźle podkreślała jego oryginalna aparycja: mocny profil, długie siwe włosy i broda oraz żółtobrązowe od papierosów – łagodnie pofalowane wąsy.
Ucieszyłem się, gdy po latach przerwy spotkaliśmy się w 1998 r. na plenerze Art -Eko w Sielpi na Kielecczyźnie. Niekończące się rozmowy w gronie przyjaciół, prezentacje autorskie, pokazy przeźroczy i spotkania w których braliśmy udział oraz wspaniałe wycieczki po drogach i bezdrożach rejonu Gór Świętokrzyskich przypieczętowały naszą sympatyczną znajomość. Myślę, że łatwo było nam znajdować wspólny język w związku z zamiłowaniem do „staroci” – z prawdziwą bowiem przyjemnością fotografowaliśmy chałupy i stare wiejskie graty służące ludziom niekiedy przez całe pokolenia. Henryk zawsze potrafił dostrzec w nich jakąś wyjątkowość i ducha przeszłości, co i mnie bardzo inspirowało. Tamte wspólne eskapady jak i te późniejsze: do Krakowa, Kielc, Ostrowca Św., Sandomierza, Szydłowca, Końskich, Ameliówki czy Bodzentyna w mniejszym czy większym towarzystwie wspominam jak najlepiej. Był znakomitym kompanem: w czasie fotografowania, gdy każdy niemal chadzał swoimi ścieżkami, z nim można było spokojnie, bez pośpiechu wyszukać interesujący motyw – ustawić się – zaczekać na właściwy moment i światło, a czasem wymienić uwagi, spytać o coś czy zażartować. Fotografował sporo i zapamiętale, wykonując po kilka wariantów danego ujęcia. Interesujący go obiekt czy detal oglądał z wielu stron – tak, aby wybrać dlań możliwie najlepszą formę, perspektywę czy światłocień. Zwracał też uwagę na kontekst i relacje elementów cząstkowych w kadrze, aby podporządkować je głównym tematom. Zdjęcia które robił w terenie, najczęściej wykorzystywał później do dalszej pracy polegającej na grafizacji: zziarnieniu, likwidacji półtonów czy pseudosolaryzacji na błonach graficznych po to, by ostateczne dzieło wykonać perfekcyjnie w technice gumy arabskiej. Z reguły były to monochromy: czarno-białe, sepia bądź ciemna zieleń. Dzięki nim uzyskiwał odrealnione, przenoszące widza na wyższy poziom abstrakcji obrazy: czasem niezwykle ascetyczne, innym razem pełne bujnej ornamentyki o ciekawej – liniowej lub plamkowej – rozgrywce plastycznej. Posługując się skomplikowaną techniką gumy – uzyskiwał dodatkowo bogatą fakturę i wydobywał niemal strukturalne szczegóły. W jego pracach dominuje umiłowany przez niego krajobraz, ale także cerkwie, drzewa i wiatraki: źródła jego własnych przeżyć estetycznych. Poza sferą wizualną – lecz jakże obecne – są nostalgia i romantyzm wzmacniające odbiór refleksyjny widza. Fotografie Henryka Rogozińskiego są tworem świadomym, oryginalnym, a nade wszystko adekwatnym do wartości jakie dostrzegał w świecie rzeczywistym i które nieustannie poddawał indywidualnej kreacji. Twórczość była dla niego wzniosłą dziedziną życia, dla której warto było się poświęcić.
Napisał o nim Paweł Pierściński: „Dzieło Henryka Rogozińskiego zwraca uwagę odmiennością wizji artystycznej. Fotograficzne obrazy nie mają odpowiednika
w polskiej fotografii artystycznej, są jedyną i niepowtarzalną wartością stworzoną przez twórcę na własny użytek, lecz zaadresowaną do widza, który czerpie z tych dzieł radość estetyczną. Nie są to fotografie czy utwory poligraficzne ani też „gumy”, jednakże czerpią one z wymienionych dyscyplin artystycznych w równej mierze, stwarzając obrazy unikalne i odrębne.[…] Widza niepokoi pytanie: co stanowi urok tej twórczości ? Odpowiedzieć na nie mogą osoby obcujące codziennie z pracami artysty, pojawiającymi się w licznych domach i galeriach sztuki. Kontakt z tymi obrazami uspokaja, a rozedrgana struktura graficzna wypełnia kartkę papieru klejnotami – lśnieniem drobin światła. Może właśnie na tym polega tajemnica twórczości Henryka Rogozińskiego”.
Urodził się 2 lipca 1934 roku w Grabowcu koło Bielska Podlaskiego, a od lat mieszkał i tworzył w Białymstoku. Ukończył Technikum Poligraficzne w Warszawie, zaliczył także 4 lata na SGGW w Warszawie. Posiadał uprawnienia instruktora fotografii kat. „S”, oraz tytuł: „Zasłużony dla twórczości polskiej” – za twórczość w technice gumy, był członkiem założycielem, rzeczywistym i honorowym oraz członkiem Kapituły Fotoklubu Rzeczypospolitej Polskiej. Był również członkiem rzeczywistym Związku Polskich Artystów Fotografików (Okręg Świętokrzyski).
Z fotografią zetknął się już w szkole podstawowej w Bielsku Podlaskim, a będąc w liceum ogólnokształcącym wykonał swój pierwszy skrzynkowy, jednosoczewkowy aparat. Odbitki wykonywał wówczas w kopioramce metodą stykową. Później wraz kolegą urządził pracownię na strychu piekarni gdzie – jak wspominał – było zawsze ciepło. Gdy podjął studia w Warszawie ma SGGW na wydziale melioracji, po ukończeniu kursu uzyskał członkostwo w Warszawskim Towarzystwie Fotograficznym, a po przerwaniu studiów na melioracji i zmianie na kierunek poligraficzny – został członkiem Białostockiego Towarzystwa Fotograficznego. Henryk Rogoziński – jak sam często przyznawał – nieustannie eksperymentował. Fotografię traktował jak hobby i z benedyktyńską cierpliwością szukał takich metod i środków, które jak najlepiej mogłyby oddać jego twórczy zamysł. Swą pierwszą wystawę przygotowywał aż przez 10 lat, a roboczo nazwał ją „wszystkie chwyty dozwolone” Pokazał ją po raz pierwszy w Białymstoku w 1973 roku – były to portrety i pejzaże. Serią tych prac uzyskał później członkostwo w ZPAF. W okresie następnych 30 lat zaprezentował przeszło 50 wystaw autorskich – w kraju i za granicą. Lubił uczyć fotografii i miał w tej dziedzinie wielu utalentowanych wychowanków. Wspominał z uśmiechem, że prowadzi „młodzież” od lat 7-miu do 70-ciu, bo przy uprawianiu hobby wiek nie gra roli. Do jego pracowni przy ul. Mickiewicza w Białymstoku przychodziła młodzież ze szkół podstawowych i spotykała się ze starszymi kolegami w wieku swoich dziadków. Wcześniej opiekował się jeszcze dwoma zespołami fotograficznymi działającymi przy Białostockiej Sp-ni Mieszkaniowej i Wojewódzkim Domu Kultury (obecnie Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury) – gdzie w latach 1966-1977 pracował jako instruktor fotografii.
Był niezwykle pracowity: oprócz własnej pracy artystycznej i zawodowej jako poligraf, organizował rozmaite kursy, plenery, warsztaty, seminaria
i konsultacje. Brał aktywny udział w licznych plenerach krajowych i wystawach. Był także współorganizatorem Ogólnopolskiego Festiwalu Amatorskich Filmów Publicystycznych w Białymstoku, a przez trzy kadencje sprawował funkcję prezesa Białostockiego Towarzystwa Fotograficznego. Zmarł po długiej chorobie 3 czerwca 2004 r.
Osoby, które miały sposobność zetknięcia się z Henrykiem Rogozińskim wspominają jego wielką kulturę osobistą, dobroć, skromność i szacunek jaki przejawiał dla drugiego człowieka. Kochał ludzi i sztukę. Zapewne z wzajemnością.

Adam Gryczyński

guma_turno1

guma_turno2

Wiesław Turno
Fotografią zajmuje się od 1980 r. Mieszka w Końskich. Jest członkiem ZPAF, Radomskiego Towarzystwa Fotograficznego, członkiem-założycielem oraz opiekunem Klubu Fotograficznego „Atut” Koneckiej Spółdzielni Mieszkaniowej i komisarzem wystaw w nim organizowanych. Od roku 1990 zajmuje się fotografią w technice gumy. W latach 1993-1994 współpracował z „Gazetą Konecką” jako fotoreporter. Uczestniczy w warsztatach fotograficznych, pokazach, plenerach, bierze udział w wystawach zbiorowych. W swoim dorobku ma kilkanaście wystaw indywidualnych. Wykonuje fotografie katalogowe. Publikował swoje fotografie w licznych albumach: Mistrzowie Polskiego Pejzażu, Sztuka Ziemi Kieleckiej, Radomskie Sacrum i in. Jego prace znajdują się w zbiorach muzealnych i prywatnych kolekcjach krajowych i zagranicznych.
W latach 1998- 2002 r. był prezesem Okręgu Świętokrzyskiego Związku Polskich Artystów Fotografików w Kielcach.

Prace Wiesława Turno nawiązują do tradycji, a nawet więcej, artysta przywołuje technikę gumy arabskiej. Odrzuca pośpiech i pogoń za nowoczesnością, a jego prace ukazują przyrodę fotografowaną w sposób tradycyjnie prosty, a niekiedy z dominacją cech monumentalnych, zawsze z ładunkiem uczucia przejawiającego się nastrojach płynących od krajobrazu. Ogólne wrażenie wyciszenia potęguje spokój i smutek, a niekiedy nostalgia za naturalnym pięknem świata. Jest on przedstawiony w sposób charakterystyczny dla techniki gumowej z nieostrościami i przecieraniami koloru, z autorsko kształtowanymi barwami oraz z uwypukleniem struktury papieru. Sam kreator zaś wpisuje się do grupy – okazałej – gumistów programowo przywołujących piękną epokę fotografii z początków XX wieku.
Renesans techniki gumowej jest prawdziwym fenomenem schyłku naszego wieku. W dobie królowania komputera rozkwita technika eksponująca unikatowość dzieła sztuki oraz niepowtarzalność jednostki twórczej. Artyści rzucają wezwanie bezdusznym maszynom i technologiom. Przeciwstawiają im pracę wykonaną ręcznie. Twórcy wykorzystują błędy technologii oraz niedoskonałości tworzywa dla stworzenia dzieł nasyconych humanizmem. Sprzeciw artysty ma głębokie uzasadnienie moralne. Żyjemy w czasach znakomitego postępu cywilizacyjnego. Wydawać by się mogło, że jesteśmy skazani na doskonałość obrazu. Wystarczy przecież nacisnąć przycisk komputera i marzenia stają się realne. Można bez wysiłku wyprodukować obraz przypominający do złudzenia technikę gumy. A ponadto, obraz może być indywidualnie opracowany przy użyciu wybranego programu. Obraz może być także powielony. Każdy z tak uzyskanych obrazów będzie tworem doskonałym w każdej swej cząsteczce składowej. Fotografie Wiesława są tworami mniej doskonałymi, a jednakże znalazły miejsce we współczesnej sztuce. Potwierdzają rangę indywidualnego, autorsko ukształtowanego dzieła.

Paweł Pierściński

Jacek Czernicki – „Niedostrzegalne”

7-31 października 2004 r.

czernicki1

czernicki2

czernicki3

 

Struktury nadrealne
Fotografia od czasów jej wynalezienia pełni różnorodne funkcje. Zatrzymuje i utrwala wygląd ludzi i rzeczy, dokumentuje ważne wydarzenia historyczne i społeczne, uwiecznia niezwykłe i niepowtarzalne zjawiska przyrodnicze oraz fenomeny natury. Pozwala ocalić od zapomnienia przemijający strumień życia. Sprawia, że czas staje w miejscu. Nierzadko pomaga poznawać świat i odkrywać jego tajemnice. Nade wszystko stanowi pean na cześć widzialnego świata. Największym zadaniem dla uprawiających fotografię twórców jest objawienie, ujawnienie, uczynienie widzialnymi zjawisk i sfer bytu dotąd zasłoniętych, ukrytych i nieznanych ludziom. Fotografowanie bardzo przypomina procedury nauk ścisłych; w obu wielką rolę pełnią eksperymenty, nowe techniczne wynalazki, postawa pełna uwagi i skupienia na przedmiocie. Przykład fotografii, a potem filmu, wideo czy w ostatnich latach komputera – wskazuje na niezwykłe, właściwości sztuki, która przenika w dziedziny jej obce i nie zawsze przyjazne, jak technika czy nauka. Tym wyraźniejsza staje się niezbędność, powszechność i uniwersalność sztuki; jej trwały związek z człowiekiem, którego gatunkowym wyróżnikiem jest bycie nie tylko homo sapiens czy homo faber, ale także homo creator i homo estheticus – istotą tworzącą estetyczne jakości i potrafiącą je odczuć.
Na zdjęciach Jacka Czernickiego widnieją niezwykłe, bardzo efektowne formy, które dla uproszczenia nazywam strukturami. Nie wiem, czym są; czy istnieją gdzieś w zakamarkach bytu i fotografik je dla nas odkrywa, czy może wymyślić je sobie i sprawią przy pomocy czarodziejskich technicznych sztuczek, że wyglądają „jak żywe”. Może, i to wydaje się być najbardziej prawdopodobne,  odkrycie jakichś oryginalnych form z własną kreacją. Ponieważ, jak powiedziała niedawno znawczyni fotografii, amerykańska pisarka Susan Sontag: fotografia jest dziwnym przemieszaniem świadectwa z interpretacją, bo (…) zdjęcie wydaje się cząstką rzeczywistości – wymaga przecież światła i nie można zrobić zdjęcia komuś, kogo nie ma. Ale ta rzeczywistość jest niesłychanie podatna na każdy rodzaj manipulacji i falsyfikacji, zarówno w samym akcie fotografowania, jak i w wywoływaniu oraz w podpisach.
Kreacyjne zabiegi mogą służyć do „fałszowania” jak i „poprawiania” widzialności. Jackowi Czernickiemu chodzi, jak sądzę, przede wszystkim o pomnażanie postaci piękna. Jego prace przywodzą na myśl abstrakcyjne malarstwo w jego organicznej, inspirowanej materią odmianie. Tyle, że zamiast płótna i pędzla posługuje się papierem fotograficznym, światłem, kolorowymi filtrami i chemicznymi odczynnikami. Estetyczny efekt, jaki udaje mu się osiągnąć, jest jednak szczególny i odmienny niż w malarstwie, które wyraźnie odróżniamy od rzeczywistości. Kiedy ogląda się jego efektowne wizualizacje, ma się złudzenie obcowania z jakimiś formami, które istnieją realnie, choć były dotąd niewidzialne. Dzięki szczególnym właściwościom medium, którego używa, udaje mu się osiągnąć cel, o jakim marzyli surrealiści – materializuje formy nadrealności i ucieleśnia marzenia.

Magdalena Rabizo-Birek

„Bosforskie igrzyska – Festiwal Sztuki Antycznej”

Wystawa poplenerowa

19 sierpnia – 30 września 2004 r.

bosfor1

Carski Kurhan – Anna Bubula

bosfor2

Chłopczyk w morzu – Swietłana Poczewa, Marina Astachowa

bosfor3

Zatrzymany czas – Monika Stachnik-Czapla

 

Kercz to miasto portowe Krymu, położone na wschodnim brzegu Półwyspu Kerczeńskiego. W starożytności Kercz znany był jako grecka kolonia Pantikapajon, stolica Królestwa Bosporańskiego. W I w. p.n.e. miasto popadło w zależność Rzymu. Weszło w skład Cesarstwa Bizantyjskiego zyskując nową nazwę – Bosfor. Właśnie tutaj, w Kerczu od 6 lat odbywa się Międzynarodowy Festiwal Sztuki Antycznej „Bosporskie Agony”. W ramach festiwalu można obejrzeć szereg spektakli i koncertów, organizowane są również dyskusje, konferencje i warsztaty. Od 4 lat festiwalowi towarzyszy plener plastyczny i fotograficzny. W 2003 roku po raz pierwszy na festiwal dotarli Polacy: dwie osoby z Krakowskiego Klubu Fotograficznego wzięły udział w plenerze na Krymie. Po festiwalu odbył się poplenerowy konkurs fotografii, a z nadesłanych prac powstała wystawa. Minął rok, na przełomie czerwca i lipca odbył się kolejny Festiwal Sztuki Antycznej w Kerczu. Tymczasem ubiegłoroczna wystawa fotograficzna trafiła do Krakowa. Organizatorzy „Bosporskich Agonów” chcą promować w Polsce Krym, ich marzeniem jest, aby na festiwal trafiało coraz więcej turystów z zagranicy. Zresztą nie tylko na festiwal – zarówno Kercz, jak i inne krymskie miasta i miasteczka, pełne pamiątek historycznych i wspaniałych plaż, czekają na gości. Niech nikogo nie zdziwi gościnność Kerczan – w końcu to słowiańska krew!

Monika Stachnik-Czapla

„Pejzaż miasta” 55 lat Nowej Huty

Wystawa fotografii

maj-sierpień 2004 r.

 

55lat4

 

Mogiła – wbicie łopat pod budowę NH, czerwiec 49„Pejzaż miasta” – to jubileuszowa wystawa fotograficzna, na którą złożyło się ponad 200 zdjęć pochodzących z lat 1949-2004 o tematyce nowohuckiej, ale zwłaszcza takiej, gdzie różnorodne motywy budowy i architektury splatają się z otaczającym je krajobrazem.

Jej ważnym celem jest pokazanie charakterystycznych zmian w przestrzeni i strukturze najmłodszej dzielnicy Krakowa, będącej do 1951 r. samodzielnym organizmem miejskim, ale także obiektów i detali, które odeszły w naszą niepamięć wraz z upływem czasu.

Kino „Stal”, lata 50. fot. Wiktor PentalAktualna ekspozycja jest naturalną kontynuacją wystawy zorganizowanej przez Nowohuckie Centrum Kultury z okazji 50 lecia Nowej Huty w 1999 r., i choć znacznie od tamtej skromniejszą ilościowo, to niemniej cenną ze względu na wartości dokumentalne, a niekiedy także artystyczne zgromadzonych tu fotografii.

Nową jakością w stosunku do poprzedniej prezentacji jest m. in. to, że wszystkie archiwalne zdjęcia zostały poddane precyzyjnej obróbce komputerowej, a następnie odpowiednio powiększone, co pozwoliło wydobyć i zobaczyć na nowo wiele cennych szczegółów, a przez to jeszcze lepiej oddać specyfikę i charakter Nowej Huty z lat minionych.

Krajobraz z Nowej huty, 1954, fot. Henryk HermanowiczZawężony temat wystawy pomoże skoncentrować się na pięknie lub brzydocie pejzażu miejskiego, na jego dominantach: dźwigach, kominach i wieżowcach, a także rozległych płaszczyznach: wcześniej pól a później bloków mieszkalnych pośród pentagonalnego planu najważniejszych arterii komunikacyjnych dzielnicy.

Istotną częścią wystawy „Pejzaż miasta” są również jej fragmenty poświęcone nowohuckim zabytkom – zaznaczmy jednak, iż nie idzie tu o socrealistyczne budowle, których na wystawie zresztą nie brakuje, ale o autentyczne zabytki sprzed wieków, na czele z opactwem O.O. Cystersów w Mogile – fotografowane współcześnie przy użyciu wyrafinowanej techniki cyfrowej oraz cykl krajobrazów lotniczych.

14 na B-1, 1958, fot. Wiktor PentalUmieściliśmy także zdjęcia starych mogilskich i pleszowskich chałup oraz kapliczek i przydrożnych krzyży przez całe lata wpisanych w pejzaż tego miasta jakby na przekór obowiązującym niegdyś trendom.

Natomiast – generalnie rzecz ujmując – nie pokazano tu „meandrów historii”, wydarzeń politycznych i społecznych a to z dwóch zasadniczych powodów: po pierwsze dlatego, że uczyniono to już pięć lat temu na wymienionej wystawie „50 lat Nowej Huty” znakomitym cyklem zdjęć z okresu zrywu „Solidarności” i stanu wojennego autorstwa Stanisława Markowskiego oraz zdjęciami z lat 60. i 70. wybitnego nowohuckiego dokumentalisty Stanisława Gawlińskiego.

Trójka murarska, 1951, archiwum: Głos Tygodnik NowohuckiPo drugie dlatego, że pozostawiając analizę, dogłębną interpretację i ocenę wydarzeń towarzyszących dziejom tej dzielnicy historykom i następnym pokoleniom, chcieliśmy tylko pokazać pewien bardzo osobliwy wycinek minionej rzeczywistości w kontekście nieodwracalnych przemian jakie nastąpiły w tutejszym krajobrazie w okresie ostatniego półwiecza.

Mamy cichą nadzieję, że uczyniliśmy to w sposób na tyle atrakcyjny – zarówno pod wzlędem poznawczym i estetycznym – że wystawa może zainteresować nie tylko zapalonych miłośników Nowej Huty oraz działaczy na rzecz jej rozwoju, lecz i tych, którzy od dawna zachowują wobec niej dystans, niechęć i szyderczy uśmiech.
Wystawa jest adresowana głównie do młodego pokolenia nowohucian, a zwłaszcza do młodzieży szkolnej.

Centrum C, 1958, fot. Wiktor PentalNiech wolno nam będzie wyrazić przypuszczenie, że prawdopodobnie jakiś jej ułamek po obejrzeniu ekspozycji wykaże odrobinę więcej zainteresowania swą „małą ojczyzną”, w której przyszło jej żyć w XXI wieku.

Być może wówczas po kolejnej rekonstrukcji zdewastowanego przez wandali pomnika na kopcu Wandy nie będziemy tak często uruchamiać społecznych funduszy po to, aby go wciąż na nowo reperować, o fontannie w kościelnickim parku, elewacjach i innych obiektach wstydliwie nie wspominając…

Nowohucki Zalew, 1958, fot. Wiktor PentalNiewątpliwą satysfakcję sprawią nam także odwiedziny seniorów: architektów, inżynierów i budowniczych, którzy wznosili to miasto i kombinat od podstaw, ale także wszystkich pozostałych mieszkańców, którzy od dawna swe życie i pracę związali z Nową Hutą na dobre i złe.

Wypada jeszcze dodać, że zdjęcia, które mamy przyjemność Państwu zaprezentować pochodzą głównie z archiwum Krakowskiego Klubu Fotograficznego, założonego tylko sześć lat później niż Nowa Huta, Klubu o bogatej historii, przeżywającego ostatnio swoisty renesans i napływ nowych członków, który może w ciągu swego półwiecza poszczycić się dorobkiem kilkudziesięciu autorów, na który składa się szereg wystaw indywidualnych, poplenerowych i pokonkursowych, z których pierwsza odbyła się w 1959 r. z okazji 10 lecia miasta w Klubie MPiK przy Placu Centralnym, oczywiście w Nowej Hucie!

Plac Centralny, 1962, fot. Zbigniew KotJej plon do dziś przynosi Klubowi chwałę, bowiem wzięło w niej udział wielu świetnych fotografów żeby wymienić tylko nazwiska klasyka polskiej fotografii: Henryka Hermanowicza czy znakomitego filmowca i fotografika Henryka Makarewicza oraz Romana Wesołowskiego i Wiktora Pentala, dzięki któremu możemy tu obejrzeć kolorowe fotografie miasta z 1958 roku – efekt świetnie wykorzystanych 3 rolek filmów Agfa podarowanych przez przypadkowo wówczas spotkanego na ulicy zachodnioniemieckiego fotoreportera.

Murarz, 1958, fot. Henryk MakarewiczNie znamy żadnych wcześniejszych, tak dobrze zachowanych kolorowych zdjęć Nowej Huty z tamtego okresu, ale tu także w sukurs przyszła digitalizacja wzbogacona o funkcję rekonstrukcji koloru, dlatego obejrzymy te zdjęcia jakby na nowo.

W późniejszym okresie wiele wartościowych prac o Nowej Hucie, a zamieszczonych na tej wystawie wykonali śp. Robert Kosieradzki, Zbigniew Kot, Mieczysław Libront, Jan Zych, i miejmy nadzieję – niżej podpisany.

Stare i nowe, lata 60. fot. Wiktor PentalKolejną, sporą porcję dokumentalnego materiału udostępnił red. Jan Franczyk z „Głosu – Tygodnika Nowohuckiego” i red. Ryszard Dzieszyński – twórcy powstającej właśnie Encyklopedii o Nowej Hucie.

Splot zdarzeń i okoliczności sprawił, że możemy po raz pierwszy pokazać uratowany fragment archiwum zdjęciowego „Miastoprojektu”, te niewielkie zdjęcia po zeskanowaniu z dużą rozdzielczością, wyostrzone i wyrównane tonalnie po prostu „zabrzmiały” na nowo.

Nowa Huta z lotu ptaka, 1999, fot. Adam GryczyńskiJest także kilka zdjęć Stanisława Senissona z 1949 roku ze zbiorów Muzeum Historii Fotografii Krakowskiego Towarzystwa Fotograficznego dokumentujących same początki wielkiej budowy, oraz są zdjęcia wypożyczone od mieszkańców dzielnicy, a wyciągnięte najczęściej gdzieś z „szuflady”, pośród których znalazło się kilka ciekawostek, jak to z wieżą do ćwiczeń dla spadochroniarzy w Łęgu, która przed wielu już laty bezpowrotnie opuściła nowohucki krajobraz.

Nowa Huta, 7 kwietnia 2004 r.

Adam Gryczyński

55lat1

55lat3

55lat5

55lat6

55lat7

55lat8

55lat9

55lat10

55lat11

55lat12

Następna strona »

Organizator

Kontakt


Dział Foto-Filmowy

Nowohuckie Centrum Kultury

al. Jana Pawła II 232

31-913 Kraków

tel. 12 644 02 66 wew. 30

fotogaleria@nck.krakow.pl
grudzień 2025
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
293031  
« paź    

Organizator

Kontakt

Dział Foto-Filmowy Nowohuckie Centrum Kultury al. Jana Pawła II 232 31-913 Kraków Tel. 12 644 02 66 wew. 30
grudzień 2025
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
293031  
« paź    

CyberChimps WordPress Themes

© Nowohuckie Centrum Kultury

Używamy ciasteczek i innych technologii pokrewnych, aby zapewnić najlepszą jakość korzystania z naszej witryny.

Możesz dowiedzieć się więcej o tym, jakich ciasteczek używamy, lub wyłączyć je w ustawieniach.

Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

Ściśle niezbędne ciasteczka

Niezbędne ciasteczka powinny być zawsze włączone, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje dotyczące ustawień ciasteczek oraz prawidłowo wyświetlić naszą stronę.

Analityka

Ta strona korzysta z Google Analytics do gromadzenia anonimowych informacji, takich jak liczba odwiedzających i najpopularniejsze podstrony witryny. Włączenie tego ciasteczka pomaga nam ulepszyć naszą stronę internetową.

Najpierw włącz ściśle niezbędne ciasteczka, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje!

Powered by  GDPR Cookie Compliance